niedziela, 8 grudnia 2013

"Od zera do bohatera"

11 listopada postanowiłem uczcić rocznicę odzyskania przez Polskę niepodległości i totalnie bez formy wziąć udział w Biegu Niepodległości. Kilka słów o tym biegu już napisałem, takie świętowanie odzyskania niepodległości, idealnie wpisuje się w koncepcję nowoczesnego patriotyzmu, a możliwość „zrycia się do zera” za Polskę staje się dodatkowym motywatorem w trakcie biegu. Tego dnia zobaczyłem, że jeszcze mi „troszeczkę” brakuje do czołówki biegaczy ulicznych małopolski, ale przeżycie było fantastyczne. Fajnie jest się ruszyć pobiegać, po 3 tygodniach  „leżenia do góry brzuchem”.



Pięć dni później rozpoczęła się druga edycja zawodów organizowanych przez naszą sekcję. Grand Prix Krakowa w Biegach Górskich tym razem gościło aż 381 uczestników, wspaniały wynik, a liczymy na to że będzie ich coraz więcej. Dla naszej grupy treningowej dwa dni później kończył się okres roztrenowania. A więc wszyscy byliśmy po równo bez formy, pobiegliśmy tak jak trener chciał „Od zera do bohatera”. Dodatkowym smaczkiem rywalizacji był konkurs, kto będzie gorzej wyglądał na mecie.
Kto wygrał?


poniedziałek, 2 grudnia 2013

Intensywne pięć dni na koniec sezonu

20 października zakończył się dla mnie sezon 2013. Docelowym biegiem ostatniej części sezonu był ostatni etap biegu z cyklu „Perły Małopolski” rozgrywanego we wszystkich Parkach Narodowych położonych w Małopolsce. Pomimo, że był to mój jedyny start w tym cyklu, chciałem intensywnie zaznaczyć w nim swoim obecność. Cel był dość jasno postawiony.

Trasa jak przystało na biegi górskie charakteryzowała się dużym przewyższeniem, choć nie należała do bardzo różnorodnych. Pięciokilometrowy podbieg, pod Maciejową i zbieg do Rabki mógł jednak intensywnie zmęczyć zawodników. Od czwartego kilometra, po wrzuceniu wyższego biegu pod górkę biegłem już sam. Od ósmego po piętach zaczął mi deptać zawodnik, z którym pokonywałem pierwsze kilometry, ale na szczęście udało się dowieźć zwycięstwo do mety.

Organizacyjnie zawody stały na dość wysokim poziomie. Do mnie osobiście bardzo przemawia charakter biegów górskich w małych miejscowościach. Zespoły regionalne, wesoły spiker i atmosfera prawdziwego święta mogły sprawić, że każdy na tych zawodach czuł się bardzo dobrze. Zakończenie w amfiteatrze było doskonałym miejscem na finałowe rozdanie nagród w całym cyklu.
Następnego dnia, w poniedziałek, pierwszy dzień roztrenowania, mając ogromne zakwasy (a dokładniej rzecz ujmując mikrourazy) dowiaduję się – Jutro biegasz zawody na 1500 metrów. We wtorek na zawodach na krakowskim AWF-ie byłem pierwszy w swoim biegu, a drugi ogólnie. Ogólnie chłopcy z VIII LO w Lidze Lekkoatletycznej zajęli tego dnia pierwsze miejsce, co oznaczało… Kolejny start, w wojewódzkim finale w… czwartek.

Na zawodach nie zabrakło oczywiście charyzmatycznego spikera, który jak zwykle:
-przypominał zawodnikom, aby nie wychodzić przez barierkę
-pomstował „na idiotów którzy przechodzą przez fotokomórkę i sprawiają, że pobity zostanie rekord świata”
-narzekał, że zawodnicy nie pamiętają o rozgrzewce

Z tą rozgrzewką to akurat tak łatwo nie było, bo jednego dnia opóźnienia spowodowały, że trwała u mnie prawie godzinę, a drugiego dnia stosunkowo nieduże opóźnienia sprawiły, że nie zrobiłem jej prawie w ogóle J Czasy na tych zawodach, „dupy nie urywają” (4:30,09 ; 4:27,37), ale ani nie to nie moja specjalizacja, ani świeżości nie było J Sezon, z którego nie do końca mogę być zadowolony zakończył się jak najbardziej pozytywnym akcentem. Pięcioma dniami totalnego zarąbania!                                                      

niedziela, 17 listopada 2013

„Mój long”

13 października odbyły się Mistrzostwa Polski w Długodystansowym Biegu na Orientację organizowane przez WKS Wawel. Chcieliśmy dorównać do wysokich standardów organizowanych już wcześniej jesienią imprez mistrzowskich. Dodatkowo tego dnia rozgrywany był prolog Grand Prix Krakowa w Biegach Górskich. Doskonała okazja do połączenia popularyzacji BnO wśród zwykłych biegaczy i organizacji zawodów towarzyszących do Mistrzostw Polski. Rzeczą, o której jeszcze nie dawno moglibyśmy tylko pomarzyć było śledzenie rywalizacji męskiej elity za pomocą systemu GPS. Dzięki temu widzowie w centrum zawodów mogli na bieżąco emocjonować się walką o tytuł Mistrza Polski, a zawodnicy dostali dobry materiał do analizy. Zmagania wygrał faworyt – Michał Olejnik, aczkolwiek przez długi okres czasu „pachniało” niespodzianką. Tego dnia każdy przebiegł „swojego longa”. Od 2 kilometrów na trasie zawodów towarzyszący po 19 300m i 1200 m przewyższenia w kategorii męskiej elity. Przez ten weekend również „przebiegłem swojego longa”. Razem 51 postawionych/zebranych słupków, punktów. Następnego dnia w poniedziałek, nogi bolały bardziej niż po zeszłorocznym longu w Tomaszowie. Wspaniałe uczucie!


Tego dnia, jak już wcześniej wspomniałem odbywał się prolog do GPK. Nie obyło się bez sukcesów moich zawodników. Mama była trzecia na czterokilometrowej trasie, a Pola była 27 na trasie dwukilometrowej i została nieoficjalną zwyciężczynią w kategorii K2, przebiegła „swojego longa”!

piątek, 15 listopada 2013

Znowu pozytywnie

Wracając do tego co pozytywne, wspomnę o kolejnych zawodach, które odbyły się 9 października. Był to wojewódzki finał szkolnych sztafet (10x1500m). Półtorej tygodnia wcześniej (27 IX) na miejskich zawodach ekipa VIII LO osiągnęła 4 miejsce – ostatnie dające awans do finału wojewódzkiego. Ciężko było powiedzieć na co nas stać w stawce ponad 30 sztafet, rok wcześniej zajęliśmy historyczne 6 miejsce i powtórzenie tego wyniku z pewnością powinno być uznane za duży sukces.
Biegłem na pierwszej zmianie, pary w nogach specjalnie nie było, do tego parę razy dałem się zamknąć, przybiegłem totalnie wyczerpany na 6 miejscu. Wydawać się może, że będzie ciężko. Po przebraniu, wracam na „arenę” zmagać, aby kibicować reszcie i… nasz zawodnik z trzeciej zmiany przybiega czwarty! Jasiek Baran na szóstej zmianie przybiega trzeci, do tego na ósmej zmianie wychodzimy na drugie miejsce i gdy na dziesiątej zmianie wydawało się, że możemy stracić podium najmocniejszy punkt naszej sztafety powiększył jeszcze przewagę i przybiegamy na drugim miejscu za technikum z Nowego Sącza. Skład był bardzo równy, wszyscy pobiegli poniżej pięciu minut, dlatego gratulacje należą się też selekcjonerowi P.Gaszyńskiemu, że na finał wojewódzki skleił taką ekipę. Wynik jest historyczny i pomimo tego, że nie pobiegłem jakoś rewelacyjnie, radość była ogromna! Staszek byłby z nas dumny.

poniedziałek, 11 listopada 2013

A według Ciebie jak powinna wyglądać Polska i patriotyzm?

Dzisiaj, po prawie 2,5 tygodniowej przerwie bez biegania wystartowałem w Niepodległościowej Jedenastce. 11 listopada, 11 kilometrów, godzina 11:00, biało-czerwone numery, wszystko po to by uczcić rocznicę odzyskania niepodległości. Na starcie stanęło prawie 700 zawodników, w podniosłym nastroju odśpiewaliśmy pierwszą zwrotkę roty, czułem się wtedy wspaniale. Bieg przebiegł bez żadnych przeszkód, zawodnicy na mecie rozmawiali w przyjaznej atmosferze, wszędzie porozwieszane flagi biało-czerwone, czuć było atmosferę prawdziwego święta…
Przyjeżdżam do domu, po pewnym odpoczynku zasiadam przed telewizorem, żeby zobaczyć jak inni świętują niepodległość. I o to co widzę…
Naprawdę zastanawia mnie, co Ci ludzi mają w głowach. I najbardziej denerwujący jest fakt, że marsz został zorganizowany przez środowiska NARODOWE, PATRIOTYCZNE, KONSERWATYWNE, PRAWICOWE. To mnie boli najbardziej. Prawicowe wartości, oparte na wierze chrześcijańskiej są szargane w ten sposób. No, ale przecież oni na tym marszu walczą o Polskę, a ja jestem zdrajcą ojczyzny i lewakiem, bo zamiast walczyć o niepodległość biegam sobie i niczym się nie przejmuję. Oni są PATRIOTAMI, oni pokazują nam jak powinna wyglądać Polska…

B3K

Dzień później miałem okazję uczestniczyć w Biegu Trzech Kopców jako „pacemaker”. Bieg ten z roku na rok zyskuje coraz większą popularność. W tym roku wzięło udział 1942 zawodników w różnym wieku, w różnej kondycji fizycznej. Wszyscy mieli za zadanie pokonać 13 kilometrów na ciekawej, górzystej trasie.  Bieg ten był wyjątkowo mocno obsadzony, pierwsze cztery miejsca zajęli zawodnicy z zagranicy ( w tym aż trzech z Kenii), co ciekawe 7 miejsce zajął Andrew Wright, który dzień wcześniej biegał w parkrunie. Bieg Trzech Kopców jest wspaniałą reklamą naszego miasta i biegania w ogóle, a zwiększająca się ilość uczestników pokazuje, że bieganie staje się modne. Biegłem już tą trasą czwarty raz (w tym drugi jako pacemaker) i zawsze z chęcią będę wracał na szlak pomiędzy krakowskimi kopcami.

niedziela, 10 listopada 2013

Parkrun #2




 Niecały tydzień po Mistrzostwach Polski, 5 października po raz drugi wystartowałem w parkrunie, biegu na 5 kilometrów odbywającym się dookoła błoń. Na starcie stanęło wiele znajomych twarzy, a bieg był wyjątkowo mocny, na razie najmocniejszy z odbywających się tego typu biegów w Krakowie. Zwycięzca Andrew Wright osiągnął czas 15:41. Przybiegłem drugi z czasem 16:43, co prawda poprawa rekordu życiowego wyniosła tylko 3 sekundy, ale biorąc pod uwagę całotygodniowe chorowanie, niebieganie i piątkowe świętowanie urodzin Maćka z Tyńca mogę być z tego biegu zadowolony! Chciałbym tak jak zwycięzca tego biegu, biegać „piątkę” poniżej szesnastu minut, być może już wkrótce!

sobota, 2 listopada 2013

Wrzesień



             Wrzesień miał być dla mnie sądnym miesiącem. Miał być sprawdzianem „super-formy”, nad którą mozolnie pracowałem przez całe wakacje. Jeszcze nigdy nie udało mi się tak sumiennie, tak dokładnie pracować przez 2 miesiące na wszystkich płaszczyznach, aby osiągnąć upragniony sukces.
      Pierwszym istotnym sprawdzianem był wyjazd na Węgry tydzień przed Klubowymi Mistrzostwami Polski. Wraz z Marcinem i Olą reprezentowaliśmy swój nowy klub-Salgotarjan. Na Mistrzostwach Węgrzech zawsze przed finałem rozgrywane są eliminacje. Na terenie wspólnie z Marcinem określonym jako „Typowy Tomaszów”  bieganie nie sprawiało wiele trudności. Po południu biegaliśmy na trochę ciekawszej i bardzo ładnej trasie w mieście Szentedre. Szczególnie przebieg wzdłuż Dunaju był bardzo malowniczy, a wąskie uliczki sprawiały, że orientacja wcale nie była taka prosta. Sprinty zakończone na 1 i 3 miejscu pozwalały z nadzieją patrzeć na zbliżające się eliminacje do EYOC-a. Następnego dnia rozgrywany był bieg drużynowy. Wszyscy zawodnicy startują razem i muszą podzielić się punktami rozsypanymi w formie score-lauf. Oprócz tego każdy zawodnik musi zaliczyć główną trasę we właściwej kolejności. Największym problemem do przeskoczenia przed jakim stanąłem wraz z kolegami z węgierskiego klubu była komunikacja, potrzebna do podzielenia punktów ze score-lauf na starcie. Posługiwanie się językiem angielskim, gdy liczy się każda sekunda nie należy do najprostszych. Milan: You take this points. JA: „No, drogą będzie szybciej,… sorry, you can go this way.” Po rozwiązaniu powyższych problemów udało się każdemu z nas w niezłym tempie przebiec swoją część i zameldowaliśmy się na mecie na trzecim miejscu!

         Jeśli chodzi o aspekt organizacyjny to moją uwagę głównie przykuła liczba weteranów startujących w Mistrzostwach Węgier. W każdej kategorii weterańskiej minimum 40 osób. Dzięki temu w Mistrzostwach Węgier startuje o wiele więcej zawodników niż w Mistrzostwach Polski. Należałoby się zastanowić, jakie działania podjąć, aby weterani chętniej brali udział w zawodach w Polsce. Kolejnym ważnym, według mnie elementem był odgrywany hymn węgierski. Powaga jaką zachowywali wszyscy, gdy był odgrywany pozwalała Ci poczuć – „Jesteś na Mistrzostwach”.



               Tydzień później w okolicach Wrocławia brałem udział w drugiej rundzie Klubowych Mistrzostw Polski. Organizatorzy postarali się abyśmy zapamiętali te zawody na długo. Centrum zawodów na stadionie Śląska, wysokiej jakości mapy, przebiegi zawodników z GPS pokazywane w centrum zawodów, czy znany spiker Igor Błachut relacjonujący przebieg rywalizacji to tylko nieliczne pozytywy jakie można na szybko wymienić po tych zawodach. Istotny był również duży rozdźwięk zawodów, wielu ludzi nie związanych z biegiem na orientację startowało w zawodach towarzyszących(O-Games). Wszelkie tego typu działania to niewątpliwie ważny element rozwoju naszej dyscypliny. W organizację imprezy zaangażowało się wiele osób. I co najważniejsze efekt tych działań był pozytywny!



         Zawody dla mnie miały szczególną wagę, ponieważ stanowiły drugą część eliminacji do Mistrzostw Europy – imprezy docelowej. Niestety po dwóch nieudanych biegach straciłem szansę na wyjazd. Szkoda, ale widocznie jeszcze niedostatecznie na niego zasłużyłem. Pojechało trzech najlepszych i godnie reprezentowało nasz kraj w Portugalii. Szczególne gratulacje dla vice-mistrzów Europy Krzyśka Rzeńcy i Wołowczyka. Fajnie, że mogę prawie przez cały rok ścigać się z takimi koksami jak wy!

          Ostatni etap wrześniowych wojaży odbył się na wschodnim krańcu Polski w miejscowości Helusz. Jak nazwa wskazuje spaliśmy w ośrodku religijnym, który otoczony jest wspaniałym terenem. Bieg nocny rozpoczął się w piątek, biorę mapę, patrzę i pierwsza myśl – „Będzie ciekawie”. I ciekawie było, nawet bardzo, a nawet na początku było dobrze. Po analizie międzyczasów okazuje się, że na jednym przebiegu, przez chwilę mogłem się czuć Mistrzem Polski, później jednak teren mnie przerósł. I dalej zastanawiam się, który wariant na PK 8 był optymalny? Kolejne dwa biegi pozostawię bez komentarza, bo już przeziębienie, które przyszło wtedy kiedy nie trzeba, nie pozwala mi ich w ogóle nazwać „biegami”.


             Aspekt organizacyjny mistrzostw zdecydowanie należy ocenić pozytywnie. Dwa słowa klucz to „Teren” i „Mapa”. Bardzo wymagający teren, jakich w Polsce jest bardzo niewiele sprawił że wygrali absolutnie najlepsi zawodnicy. Dobra mapa jest czymś co na Mistrzostwach Polski powinno być standardem i miejmy nadzieję, że Azymut Dębów wyznaczył nową jakość do jakiej będą dążyć przyszli organizatorzy tak ważnej imprezy.
      Wrześniowy sprawdzian „super-formy” nie wypadł zbyt dobrze, dlatego żeby ją jakoś spożytkować postanowiłem jeszcze wziąć udział w kilku zawodach w październiku.

piątek, 23 sierpnia 2013

Grand Prix Polonia



W drugi weekend sierpnia odbyła się kolejna edycja zawodów o Grand Prix Polonia. Tym razem zawodnicy zmagali się z wymagającym fizycznie i technicznie terenem w miejscowości Parchatka. Z uwagi na wysoką temperaturę pierwszego dnia pokonywanie kolejnych metrów przewyższenia po jarach było wyjątkowo męczące. Drugiego dnia zmagania przeniosły się w teren starego miasta w Kazimierzu Dolnym, gdzie rywalizacja toczyła się na sprinterskim dystansie. Trzeciego dnia znów biegaliśmy na Parchatce, w północnej części mapy, która w porównaniu z I etapem charakteryzowała się gorszą przebieżnością.
Jeśli chodzi o pozytywy w organizacji tych zawodów to przede wszystkim należy zwrócić uwagę na jakość wykonania mapy i wymagający teren w jakim przyszło nam rywalizować. Organizatorzy postarali się, aby podczas zawodów zawodnikom niczego nie brakło, a ja wracam z nich jak najbardziej zadowolony.

mapki(mapa z III etapu niestety zaginęła w akcji)


wtorek, 6 sierpnia 2013

Parkrun

Na początku sierpnia w celu sprawdzenia aktualnej formy biegowej wystartowaliśmy w parkrunie. Jest to cykl biegów na 5 kilometrów, który odbywa się w wielu miastach na świecie. Bieg jest całkowicie darmowy, a odbywa się dzięki sponsorom i wolontariuszom, których działanie idealnie komponuje się z moją koncepcją nowoczesnego patriotyzmu!!! Bieg odbywa się co tydzień na krakowskich błoniach. Wielu ludzi ma okazję ścigać się zupełnie za darmo z innymi, ale także z samym sobą, bijąc kolejne "życiówki" na tym dystansie. Ja również poprawiłem swoją życiówkę, a nawet dwie (3km i 5km), a zwycięzcą sobotnich zmagań został powracający do formy Tomasz Lubkiewicz :) Inicjatywa zyskuje coraz większą ilość chętnych, boom na bieganie się nie kończy. Oby tak dalej!

parkrun.pl/krakow

poniedziałek, 5 sierpnia 2013

Lipiec

Na początku lipca miałem okazję oglądać w centrum zawodów 2 dni zmagań na JWOC-u. Trzeba przyznać, że zawody zrobiły na mnie spore wrażenie. Szczególnie możliwość oglądania sztafet na telebimie w centrum zawodów dała sporo do myślenia. Śledzenie tej rywalizacji naprawdę było emocjonujące, dużo kamer w lesie pozwalało kibicom być na bieżąco. Naprawdę nie wyglądało to jak transmisja niszowego sportu, którego nie da się oglądać. Mi przypominało trochę relację telewizyjne z dużo bardziej popularnych dyscyplin jak biegi narciarskie czy biathlon. Z tym, że w biegu na orientację dochodzi jeszcze dużo większa nie przewidywalność zmagań :) Także potencjał nasza dyscyplina niewątpliwie ma.

Brałem też udział w jednym etapie JWOC Touru gdzie organizator przygotował krótką, ale ciekawą trasę sprinterską, w terenie na którym wcześniej ścigali się o mistrzostwo świata najlepsi.

Następnego dnia brałem udział w coraz bardziej popularnym biegu górskim "Limanova Forrest".
Moje oczekiwanie dotyczące biegów górskich są bardzo nieduże, jedyne czego pragnę to móc się zaj.... bardzo zmęczyć. Tym razem również trasa dała mi taką możliwość :) 
W biegu wzięło udział aż 390 zawodników. Na uwagę zasługują bardzo zachęcające nagrody finansowe. Fajnie, że organizatorom udało się załatwić hojnych sponsorów. Na Limanova Forrest panowała też wspaniała atmosfera, o którą dbał speaker w centrum zawodów. Niemal wszystko było dobrze zorganizowane, więc myślę, że organizatorzy w przyszłym roku mogą liczyć na jeszcze lepszą frekwencję.
W tym roku Puchar Wawelu był jeszcze większym przedsięwzięciem organizacyjnym, ponieważ trwał aż 5 dni. Spoglądając na ten event od wewnątrz widać było trud wielu osób, za który jeszcze raz należą im się podziękowania. W tym roku niestety zawiedli nasi zaklinacze pogody, ale mam nadzieję, że nie zepsuło to całkiem wakacyjnej atmosfery panującej w centrum zawodów.
Kolejna wizyta w Limanowej znów oznaczała to co tygryski lubią najbardziej góry, góry i jeszcze raz góry. Na uwagę między innymi zasługują dobre mapy, moim zdaniem ciekawe trasy i trzeciego dnia ciekawy teren. Warto dodać, że II dnia odbył się dodatkowy bieg O-Downhill. Zawody był rozgrywane na mapie z trzema różnymi skalami, co jeszcze dodało im atrakcyjności. Dodatkowo po biegach dostępna jest bardzo ciekawa analiza przebiegów kategorii M21 i K21.

Podsumowując z kolejnej edycji Limanova Cup wracam jak zwykle zadowolony. Darzę te zawody szczególnym sentymentem. To tutaj w 2008 roku biegałem na orientację po raz pierwszy. W tym roku była to już dla mnie szósta edycja, życzę sobie i innym jeszcze co najmniej 60 kolejnych edycji Limanova Cup. Do zobaczenia za rok!

środa, 19 czerwca 2013

Zapraszamy!

Puchar Wawelu 2013

Szykuje się wspaniała impreza w wakacje. Pięć dni ścigania w ciekawym terenie. Jak nam uda się zorganizować zawody? Sprawdź sam i przyjedź!

wtorek, 18 czerwca 2013

Mistrzostwa Polski - Zamość

Wracając do głównej tematyki bloga postaram się w kilku słowach streścić co było według mnie dobrego w organizacji Mistrzostw Polski.
Ostatnio w internecie ukazała się fala krytyki (niewątpliwie słusznej) dotyczących niektórych aspektów organizacji Mistrzostw Polski. Ja nie będę się jednak skupiał na decyzjach sędziego po sprincie, niedokładnie wykonanej mapie czy klasyfikacji w kategorii M16. Postaram się wyłuskać to co było dobre :)
Zacznijmy od dystansu sprinterskiego. Na pewno lokalizacja mety była dobrym pomysłem. Zamojska starówka idealnie nadaje się na takie miejsce, między innymi dlatego, że wielu przypadkowych ludzi dodatkowo może usłyszeć o biegu na orientację. Same trasy w wielu kategoriach też były ciekawe, a rozwiązanie ze strefą na stadionie bardzo ułatwiło pracę startu. 
Na biegu średniodystansowym zawodnicy musieli zmagać się z trudnym terenem. Lokalizacja centrum zawodów również była bardzo korzystna. Zawodnicy mogli poruszać się wzdłuż stoku dopingując swoich kolegów i koleżanki. Mi osobiście podobała się zmiana położenia mety po biegu średniodystansowym. W sobotę zawodnicy końcówkę pokonywali w dół, a na sztafetach musieli się ścigać pod górę. Dzięki temu mieliśmy okazję oglądać kilka ciekawych rywalizacji między innymi w kategorii MJM, gdzie o złotym medalu zadecydowała bezpośrednia walka.


Niewątpliwie to co było dobre na tych Mistrzostwach nie powinno przesłaniać wszystkich tak kluczowych niedociągnięć, jednak moim zdaniem zawsze trzeba szukać jakiś pozytywów (nie zapominając o błędach), aby później mogło być lepiej.