sobota, 2 listopada 2013

Wrzesień



             Wrzesień miał być dla mnie sądnym miesiącem. Miał być sprawdzianem „super-formy”, nad którą mozolnie pracowałem przez całe wakacje. Jeszcze nigdy nie udało mi się tak sumiennie, tak dokładnie pracować przez 2 miesiące na wszystkich płaszczyznach, aby osiągnąć upragniony sukces.
      Pierwszym istotnym sprawdzianem był wyjazd na Węgry tydzień przed Klubowymi Mistrzostwami Polski. Wraz z Marcinem i Olą reprezentowaliśmy swój nowy klub-Salgotarjan. Na Mistrzostwach Węgrzech zawsze przed finałem rozgrywane są eliminacje. Na terenie wspólnie z Marcinem określonym jako „Typowy Tomaszów”  bieganie nie sprawiało wiele trudności. Po południu biegaliśmy na trochę ciekawszej i bardzo ładnej trasie w mieście Szentedre. Szczególnie przebieg wzdłuż Dunaju był bardzo malowniczy, a wąskie uliczki sprawiały, że orientacja wcale nie była taka prosta. Sprinty zakończone na 1 i 3 miejscu pozwalały z nadzieją patrzeć na zbliżające się eliminacje do EYOC-a. Następnego dnia rozgrywany był bieg drużynowy. Wszyscy zawodnicy startują razem i muszą podzielić się punktami rozsypanymi w formie score-lauf. Oprócz tego każdy zawodnik musi zaliczyć główną trasę we właściwej kolejności. Największym problemem do przeskoczenia przed jakim stanąłem wraz z kolegami z węgierskiego klubu była komunikacja, potrzebna do podzielenia punktów ze score-lauf na starcie. Posługiwanie się językiem angielskim, gdy liczy się każda sekunda nie należy do najprostszych. Milan: You take this points. JA: „No, drogą będzie szybciej,… sorry, you can go this way.” Po rozwiązaniu powyższych problemów udało się każdemu z nas w niezłym tempie przebiec swoją część i zameldowaliśmy się na mecie na trzecim miejscu!

         Jeśli chodzi o aspekt organizacyjny to moją uwagę głównie przykuła liczba weteranów startujących w Mistrzostwach Węgier. W każdej kategorii weterańskiej minimum 40 osób. Dzięki temu w Mistrzostwach Węgier startuje o wiele więcej zawodników niż w Mistrzostwach Polski. Należałoby się zastanowić, jakie działania podjąć, aby weterani chętniej brali udział w zawodach w Polsce. Kolejnym ważnym, według mnie elementem był odgrywany hymn węgierski. Powaga jaką zachowywali wszyscy, gdy był odgrywany pozwalała Ci poczuć – „Jesteś na Mistrzostwach”.



               Tydzień później w okolicach Wrocławia brałem udział w drugiej rundzie Klubowych Mistrzostw Polski. Organizatorzy postarali się abyśmy zapamiętali te zawody na długo. Centrum zawodów na stadionie Śląska, wysokiej jakości mapy, przebiegi zawodników z GPS pokazywane w centrum zawodów, czy znany spiker Igor Błachut relacjonujący przebieg rywalizacji to tylko nieliczne pozytywy jakie można na szybko wymienić po tych zawodach. Istotny był również duży rozdźwięk zawodów, wielu ludzi nie związanych z biegiem na orientację startowało w zawodach towarzyszących(O-Games). Wszelkie tego typu działania to niewątpliwie ważny element rozwoju naszej dyscypliny. W organizację imprezy zaangażowało się wiele osób. I co najważniejsze efekt tych działań był pozytywny!



         Zawody dla mnie miały szczególną wagę, ponieważ stanowiły drugą część eliminacji do Mistrzostw Europy – imprezy docelowej. Niestety po dwóch nieudanych biegach straciłem szansę na wyjazd. Szkoda, ale widocznie jeszcze niedostatecznie na niego zasłużyłem. Pojechało trzech najlepszych i godnie reprezentowało nasz kraj w Portugalii. Szczególne gratulacje dla vice-mistrzów Europy Krzyśka Rzeńcy i Wołowczyka. Fajnie, że mogę prawie przez cały rok ścigać się z takimi koksami jak wy!

          Ostatni etap wrześniowych wojaży odbył się na wschodnim krańcu Polski w miejscowości Helusz. Jak nazwa wskazuje spaliśmy w ośrodku religijnym, który otoczony jest wspaniałym terenem. Bieg nocny rozpoczął się w piątek, biorę mapę, patrzę i pierwsza myśl – „Będzie ciekawie”. I ciekawie było, nawet bardzo, a nawet na początku było dobrze. Po analizie międzyczasów okazuje się, że na jednym przebiegu, przez chwilę mogłem się czuć Mistrzem Polski, później jednak teren mnie przerósł. I dalej zastanawiam się, który wariant na PK 8 był optymalny? Kolejne dwa biegi pozostawię bez komentarza, bo już przeziębienie, które przyszło wtedy kiedy nie trzeba, nie pozwala mi ich w ogóle nazwać „biegami”.


             Aspekt organizacyjny mistrzostw zdecydowanie należy ocenić pozytywnie. Dwa słowa klucz to „Teren” i „Mapa”. Bardzo wymagający teren, jakich w Polsce jest bardzo niewiele sprawił że wygrali absolutnie najlepsi zawodnicy. Dobra mapa jest czymś co na Mistrzostwach Polski powinno być standardem i miejmy nadzieję, że Azymut Dębów wyznaczył nową jakość do jakiej będą dążyć przyszli organizatorzy tak ważnej imprezy.
      Wrześniowy sprawdzian „super-formy” nie wypadł zbyt dobrze, dlatego żeby ją jakoś spożytkować postanowiłem jeszcze wziąć udział w kilku zawodach w październiku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz