poniedziałek, 12 grudnia 2016

Los chce ze mną grać w pokera!

"Zestawienie niefinansowe", tak pierwotnie miał brzmieć tytuł tej notki. Niewątpliwie przed nami notka, która będzie pewnym zestawieniem; nie będzie to również często sporządzane zestawienie finansowe. Poprzedni post na garbacikowym blogasku był jednak REKORDOWY jeśli chodzi o ilość wyświetleń i jak to powiedziała jedna z moich wiernych czytelniczek (i byłych dziewczyn!): „też nie powiem żebym czytala wszytsko co wrzucasz ale jak mnie zaciekawisz tytulem to wejde :P” Pozdrowienia dla SG! A więc drodzy czytelnicy, dziś noteczka o sezonie 2016, w którym los nie raz zagrał ze mną w pokera, parapaparapapa!



Wróćmy jeszcze do wpisu z przed 11 miesięcy:

„A teraz czas na cele sportowe, w podsumowaniu sezonu dokładnie się z nich rozliczę”

Legenda
kolor zielony – cel zrealizowany
kolor niebieski – cel częściowo zrealizowany
kolor czerwony – cel niezrealizowany

"I nadrzędny cel: awans (...), do bram (...) raju, do których pukali siedmiokrotnie. Czasem po cichu, jakby onieśmieleni, innym razem z całych sił, rozpaczliwie łomocząc do utraty tchu"

#roadtoAugustów

Przypomnę sobie pewien film z licealnej lekcji religii (jak ktoś kojarzy tytuł, proszę o przypomnienie), gdzie pewien mentor prowadził swojego ucznia na szczyt góry, by pokazać mu bezwartościowy kamień. Młody sportowiec był zły, że zmarnowany został jego czas. Celem mistrza było pokazanie, że to nie sam szczyt, nie samo mistrzostwo jest najważniejsze, tylko droga i trud jaki podjął. Wracając do kwietnia to niestety jakieś 200 metrów przed szczytem się potknąłem, a nawiązując do tytułowej nomenklatury para króli, którą miałem na ręce okazała się kiepskim rozdaniem. Jakkolwiek droga była piękna, raz jeszcze możecie przeczytać o tym – w poście pt. „Nie żałuję”. A dla mnie drogowskazem niech będzie Artur Kern, dzięki za inspirację!


Cele dodatkowe (żaden z nich nie zastąpi celu głównego, jednak spełnianie każdego z nich będzie mi dawało trochę satysfakcji):

- zrobić „najnaja” na Grand Prix Krakowa w Biegach Górskich

Proszę bardzo, cel w 100% zrealizowany. Co on wtedy był młody i natchniony!



- przebiec półmaraton poniżej 3:40 min/km

Proszę bardzo, 75:10. Bezpośrednio po biegu co prawda nie byłem aż tak zadowolony, ale teraz bardzo to doceniam. Jakkolwiek wciąż wydaje mi się, że byłem przygotowany na troszeczkę więcej, a problemy kolkowo-obtarciowe sprawiły, że zwolniłem na ostatniej czwórce.

- podnosić poziom rywalizacji młodych, zdolnych na Grand Prix Małopolski i pokazywać chłopakom, że „stare” jeszcze potrafi : )

Oj potrafi! Ciężko odnieść się jednak specjalnie do tego celu, gdyż nie było on wymierny, a ja z początkiem kwietnia zakończyłem profesjonalny trening. Jakkolwiek na zimowych klasykach i GPM (trzy zwycięstwa) było spoko loko, parapaparapapa!

- kontynuować udane starty sztafetowe w SHK i może w jakimś biegu pobiec w pierwszym teamie?

Wyłączając zabawę na Mistrzostwach Czech w sprinterskim BnO, nie wystartowałem w żadnych biegu sztafetowym. Wiadomo, z gó*na bata się ukręcić nie da. Jakkolwiek kilka wyjazdów, w tym ten świąteczny było bardzo fajnych. Pozdrowienia dla czeskich znajomych klubowych!


- przeciągnąć się za Kratovem na długiej nocnej

Tu bez komentarza, do Szwecji nawet nie było po co jechać : )

- dostać się na Akademickie Mistrzostwa Świata
- pobiec w Miskolcu tak pewnie jak zawsze na Węgrzech biegam, tylko że jeszcze trochę lepiej. Nie chodzi mi tu konkretnie o wynik, ale o zadowolenie z biegu, o świadomość, że to był „max”

Też rozwijać specjalnie nie ma po co. Tym razem specjalnie dla Was wrzucę bukiet niebieskich róż.


- ciułać punkty w rankingu Polski, by przed jesienią zapewnić sobie korzystną pozycję startową

Zdecydowanie cel ten nie został zrealizowany – ultra long nieukończony, sprint w III lidze, a na O-Gamesy nie mogłem pojechać.

- być cały czas w TOP10 na indywidualnych MP i stworzyć sztafety na TOP6

Pierwsza część nie była nawet bliska spełnienu, na sprincie biegłem w III lidze, a całą jesień w drugiej. Przy lepszej karcie na river, szansa na TOP10 była tylko na klasyku. Druga część jak najbardziej zrealizowana, na sztafetach sprinterskich szansa na TOP6 stworzyła się sama, a na leśnych byliśmy niewątpliwie jedną z największych niespodzianek weekendu. Dzięki chłopaki!


- zaatakować TOP6, na MP w biegu alpejskim – może kalendarz pozwoli.

Mimo, że podczas rywalizacji Kamila Jastrzębskiego i Krzyśka Bodurki spędzałem bardzo miły weekend to mogę powiedzieć, że kalendarz by pozwolił. Poker nie pozwolił.

W trakcie roku było tak dobrze, że powstał jeszcze jeden cel/małe marzenie – aby wystartować na World Cupie. Odważę się stwierdzić, że z marcową formą nie byłbym tam najsłabszym ogniwem. Ale jak wtedy było, to Ci co mnie znają i czytają zapewne wiedzą!

Kończąc już te rozważania na tematach konkretnych celów, było jak było. Był to rok dla mnie bardzo wyjątkowy, wydarzyło się mnóstwo ciekawych rzeczy. Z żartobliwej listy celów (o której wie tylko jedna czytelniczka, pozdrawiam Martę) sformułowanej w maju udało się zrealizować 75%, niezły wynik :P Były sukcesy, porażki, uniesienia i rozgoryczenia! Tak chyba w życiu jest, że musi się dużo dziać, żeby ŻYĆ. Fajnie się angażować, być zwariowanym i ambitnym.

Sezonu 2016 już zakończony (w tym roku na trzech zakończeniach), czas na nowe rozdanie parapaparapapa.

Czas na nowe sportowe cele, dla ciekawych zapowiadam tytuł kolejnej notki – „Zatańczysz ze mną jeszcze raz…” Pozdrowienia dla inspiratora kolejnego tekstu Gajkowskiego!

I jeszcze dedykacja, choć zarówno pozdrowień, jak i piosenek w tym wpisie było sporo. Dla wszystkich tych…? A może po prostu, przesłanie dla każdego : ) !!!


I jeszcze Małe Tęsknoty, ahoj!

wtorek, 6 grudnia 2016

O co ja widzę, Garbacik jest w drugiej lidze!

Za nim przejdę do relacji z niezbyt udanego dla mnie zielono-górskiego czempionatu, pora na krótkie rozważania na temat samego pisarstwa, uprawianego przez mnie raz na jakiż czas, na tymże blogasku. Jaka jest przyczyna tak długiej przerwy w blogaskowaniu? Z pewnością brak natchnienia, jest nie mniejszym powodem niż brak czasu, lubię pisać teksty, w których jest to coś. Natchnienie najlepiej jest złapać na długich, wieczornych samotnych wybieganiach, a tych ostatnio nie było zbyt dużo. Czas jest jest z kolei rzeczą względną, nigdy nie narzekamy na jego nadmiar, ale czy można żałować czasu poświęconego na sztukę?

Kończę już to filozoficzno-melancholijne pier*olenie*,** Po klasycznym MP przyszła pora, by została już spalona kora. Dokładniej rzecz biorąc, chcąc nacieszyć się jeszcze wakacjami i tym, że w weekendy w sumie nic nie muszę robić udałem się na Mistrzostwa Śląska, gdzie nie oszukujmy się biegało mi się fatalnie, dostałem solidny wpierd*iel od Marka Skorupy***. Występy na tych zawodach w trakcie MP umiejscowiłyby mnie, nawet nie w II, a w III lidze.




Odnośnie samych już mistrzostw w Zielonej Górze nie zamierzam się specjalnie rozpisywać: tak, nie byłem na nie przygotowany; tak, nie umiem biegać w nocy; tak, teren był prosty; tak, mimo tego zgubiłem się dwa razy jak dziecko, robiąc naście minut błędu; tak dogonił mnie Krzyś na OSIEMNAŚCIE minut; tak biega w nocy rewelacyjnie; tak mam charakter i wreszcie, tak styrałem się jak nie wiem co.



Na domiar złego zgubiłem się w drodze do ośrodka, dokręcając kilka ładnych kilometrów. Nic dziwnego, że następnego dnia nie byłem w stanie ruszać nogami. Biegnąc bez większych błędów, tempem żółwia, czekałem aż dojdzie mnie Tomek Jurczyk. W końcu złapał mnie Pasza i za nim wyczerpany doczłapałem do mety.



Jakkolwiek jeśli chodzi o middla to można powiedzieć, że wszystkie założenia wypowiedziane przed biegiem zostały spełnione:

1) Byleby wygrać z Gajkowskim.
2) Byleby nie przegrać z Piłkowskim.
3) No cóż, jedyne o co pozostaje mi walczyć, to pierwsza dwudziestka.



Wyniki II ligi:

2:0 z Łukaszem Gryzio, 2:0 z Piłkowskim, 1:0 z Hewim, 1:1 z Galiczem, 1:1 z Prezesem Charubą, 1:1 z Tomkiem Pabichem, 1:1 z Tomkiem Jurczykiem i 0:2 z Mariuszem Pabichem.

Czym się charakteryzuje zawodnik drugoligowy? Tym, że MP kończy gdzieś tam w drugiej dziesiątce (13. i 19. miejsce), tym że jego rywalizacja sprowadza się do walki z zawodnikami z tej własnej ligi, tym że jego aspiracje kończą się na ukończeniu klasyka ze stratą mniejszą niż pół godziny.  Niestety przy pewnym poziomie trenowania druga liga może być szczytem ambicji, ale…
…uprzedzając treści zawarte w kolejnych wpisach, wciąż mam jeszcze ambicje by powalczyć o awans do I ligi, a co! Na pewno czeka mnie droga, długa droga, "droga która znam, którą wybrałem sam"!

*Jak się nazywają bąki, którym się nie chce wyjść z d*py?
**Młodszych czytelników po raz kolejny przepraszam za język.
***legendarnego i prawdziwego przyjaciela


Pozdrowienia dla wszystkich wiernych czytelników, na dziś propozycja dla tych, z którymi „można tylko pójść na wrzosowisko i zapomnieć wszystko”. Ahoj!