wtorek, 20 maja 2014

eliminacje do JWOC part II

Jakby tu zacząć, aby nie zacząć od narzekania? Narzekanie zabronione. A więc, iż gdyż, eliminacje do JWOC rozpoczęły się w najlepsze, w sobotę odbył się bieg sprinterski na rynku w Świdnicy. Organizacja, pierwsza klasa, można było się poczuć jak na zawodach naprawdę wysokiej rangi. Osobny start dla kategorii elity, profesjonalny spiker, ciekawa trasa, wszystkie te elementy dały odczuć, że jest to naprawdę ważny bieg.
 
Strona naprawdę super zawodów

A jaki ten bieg był dla mnie? Nie był, ani dobry, ani zły.
 

Co było ok:
-  brak żadnego większego błędu (powyżej 12 sekund)                                                                           
-  próba rozczytywania przebiegów do przodu, planowanie wariantów

Co sprawiło, że jednak przegrałem tyle ile przegrałem:
- słaby początek, gdzie tempo było bardzo wolne (a moje przebiegi niepewne)
- zbyt duża liczba małych błędów (w tym jeden na 12 sekund, całkowicie do urwania około 30-40)
- pogoda, niestety ale jednak, dużo bardziej wolałbym skwar, gdzie liczyłaby się bardziej czysta kondycja biegowa, niż technika poruszania się po wąskich, śliskich uliczkach
- brak umiejętności podejmowania szybkich decyzji, zbyt długie i zbyt mało efektywne patrzenie na mapę (tego niestety nie da się od razu zniwelować, pracuję nad tym i będzie coraz lepiej)

W każdym bądź razie, ten sprint był kolejnym niezłym sprintem w tym roku w moim wykonaniu, pomimo straty uważam, że był niezły. Strata do najlepszych z mojej kategorii jest już dużo mniejsza, niż bywała rok temu. Mam nadzieję, że progres wykonywany na tym dystansie będzie ciągle widoczny. A już w tym roku na warszawskiej starówce pokuszę się o taki super bieg, po którym będę tylko pisał "co było ok".
W każdym bądź razie, 13 miejsce w M21E i 0 punktów w eliminacjach do JWOC, a wszyscy najgroźniejsi rywale zapunktowali, szkoda otwarcia, a tym bardziej szkoda eliminacji do JWOC part III...

poniedziałek, 19 maja 2014

Najgorszy bieg w tym sezonie

 
Jakie pozytywy można wyciągnąć po najgorszym biegu w sezonie, na którym robi się prawie 7 minut błędu (PK 1,2,5,10,11,13)?
 
Myślę, że można, a więc:
- gorszego biegu w tym sezonie już będzie !!!
- ten bieg był nauką walki z ogromnymi mikrourazami i nauką walki na trasie, kiedy nie masz siły
- był on dla mnie kolejnym zmaganiem z mazowieckiem terenem (niepodobnym do MP, ale jednak mazowieckiem :) )
- przeszedłem kolejną lekcję biegania po ścieżkach (jednak rozpoczęcie biegania w M14, bez epizodu w M12 pokazuje braki w tym elemencie orientacji)
 
Reasumując jak to było kiedyś powiedziane na lekcji biologii w pewnym elitarnym LO, o pewnych małych organizmach - "całkowita ch*jnia z grzybnią"
 
No, ale cóż jedziemy dalej, z dwojga złego lepiej dać ciała na Mistrzostwach Mazowsza, niż na Mistrzostwach Polski!
 

czwartek, 15 maja 2014

eliminacje do JWOC part I

… w sobotę pomiędzy 11:00, a 11:36 pobiegłem się zaje*ać, około 15:00 zaliczyłem zgona, a przed 18 trzeba było wstać (na mega kacu) na trening.

A teraz już zupełnie poważnie, otwarcie eliminacji do JWOC-a było dla mnie istotnym wydarzeniem. Chciałem dać z siebie wszystko i liczyłem na dobry wynik. Z wyniku jestem zadowolony, choć „dupy to on może też nie urywa”. Wiem, że na tej pętli można pewnie było zrobić lepszy czas, ale tydzień stresu maturalnego + nieodpowiednie rozłożenie sił swoje zrobiły. Jednak...


...cel minimum, czyli złamanie 36 minut, został zrealizowany, a taki początek eliminacji daje spore nadzieję, że najważniejsza część tego sezonu zakończy się POZYTYWNYM akcentem. Jest dobrze!



A no i oczywiście ogromny szacunek dla zwycięzcy.  Chciałoby się rzec, aby w tym roku w Bułgarii powtórzył sukces z zeszłego roku!

poniedziałek, 12 maja 2014

Debiut

Po szwedzkim bieganiu przyszło mi się zmierzyć ze zgoła innym terenem. 26 i 27 kwietnia odbyła się kolejna edycja Grand Prix Mazowsza, bardzo zależało mi na tych zawodach, ponieważ miały się odbyć jeden sprint i dwa biegi średniodystansowe w terenach podobnych do tych, w których zostaną rozegrane w czerwcu Mistrzostwa Polski. Tym razem po raz pierwszy na tego typu zawodach startowałem w kategorii M21, z jakim skutkiem, o tym za chwilę.

Już podczas pierwszego biegu przyszło mi się zmagać z dość sporym dystansem, jak na bieg średni  - 7,6 kilometra. Początek był całkiem niezły, ale już na ósemkę „walnąłem” błąd na ponad 3 minuty, na dziewiątkę dogonił mnie M.Grabowski i już do końca trasy biegliśmy razem, prowadząc na zmianę. Generalnie wtopa na całego, takich błędów w tak prostych terenach się nie robi. Ja jednak postanowiłem rozkładać teraz biegi bardziej na czynniki pierwsze i w każdym biegu znajdować zarówno pozytywy, jak i negatywy (oczywiście nie w celu użalania, ale aby wyciągać odpowiednie wnioski na przyszłość).
Co było ok.:
- dobre samopoczucie, szybka prędkość na wielu przebiegach (najwięcej wygranych międzyczasów)
- pewny (choć niezbyt szybki początek), tego mi często brakowało
- pomimo tego, że biegłem z kimś, cały czas starałem się biec samemu, realizować swoje pomysły i warianty
Co było „nie ok.”
- przede wszystkim jeden duży błąd, który przekreślił szansę na dobry wynik
- niektóre przebiegi biegłem „na hura”, bez dobrego planu, stąd zdarzyły się inne błędy
1     1.  Dariusz Sokalski 39.39
2     2.  Maciej Grabowski +0.01
3     3.   Jacek Morawski  +0.02
      …
    9. Michał Garbacik  +3.57

Już po południu, przy konkretnej ulewie przyszło nam się zmagać na dystansie sprinterskim. Od paru lat (właściwie to tylko na początku sezonu 2011 mi szło) miałem problem z dobrym pokonywaniem tego dystansu. Tym razem z tego biegu jak najbardziej mogę być zadowolony. Pierwsze zwycięstwo w M21!

Co było ok.:
- wybieranie wariantów z odpowiednim wyprzedzeniem
- płynność biegu
- wybieranie pewnych punktów ataku i wypatrywanie do przodu
Czego zabrakło:
- jeden błąd wariantowy – koncentracji przed jego wyborem
- może trochę prędkości

1. Michał Garbacik 16.15
2. Jacek Morawski +0.02
3. Łukasz Gryzio    +0.06

Trzeciego dnia odbył się bieg pościgowy, startowałem czwarty, przybiegłem trzeci, jednak… Z tego biegu jestem najmniej zadowolony…

Co było ok:
-fragment trasy od PK 9 do PK 19, podczas którego realizowałem swoje własne pomysły i nadrobiłem stratę do K.Anca poniesioną na punkcie 8

Co było nie ok.:
- Zła interpretacja zielonego na ósemce i ogromny błąd
- Przez długi okres czasu nie był to mój bieg, nie potrafiłem się skupić i podejmować własnych decyzji, dwukrotnie źle pobiegłem za kimś PK 20 i PK 22
- frajerskie oddanie drugiego miejsca na PK 26 (to akurat z tego wszystkiego jest najmniejszym problemem)

1. Łukasz Gryzio 35.06
2. Tomasz Lubkiewicz +0.09
3. Jacek Morawski +0.35
4. Michał Garbacik +1.00

Podsumowując, tegoroczne Grand Prix Mazowsza dostarczyło mi wiele różnych przemyśleń. Wnioski, które wyciągnę z tych biegów mam nadzieję, że zaprocentują w czerwcu, a same zawody w gruncie rzeczy mogę zaliczyć do udanych.  Cieszy dobra postawa na sprincie.
Fajnie, że organizatorzy dali nam możliwość pościgania się przed 2 dni na fajnych middlowych trasach. Nawet straszna pogoda nie pokrzyżowała im specjalnie szyków, dali radę.



A po GPM, odbyły się kolejne zawody, do których podszedłem bardzo poważnie, a mianowicie miałem okazję pisać  6 egzaminów pisemnych  (maturka J ). O tych zawodach też będzie notka, ale na razie do ogłoszenia wyników, nie chcę zapeszać, a po maturach…

Szwecja

Chciałoby się napisać, że zaraz po longu, udaliśmy się na obóz do Kalmaru, gdzie realizowaliśmy ciekawe treningi techniczne w wymagającym terenie. Realizowaliśmy? No właśnie, pierwsza osoba liczby mnogiej nie jest najtrafniejszym określeniem. Ja niestety w trakcie środowego treningu skręciłem kostkę i cały czwartek i cały piątek leżałem w łóżku z moją ukochaną…

…matematyką. Tym większym wyzwaniem były dla mnie zawody, które odbyły się w sobotę. Podstawowe założenie dotyczące mojego biegu brzmiało „Nie biegnij jeżeli nie masz pomysłu, jak biec.” Na każdy punkt chciałem mieć plan, aby nie zaliczyć żadnej amby. Pomimo tego, że czas i średnia na kilometr rewelacyjne nie były, ja byłem zadowolony. Z grubsza udało się zrealizować założenie na moim dopiero trzecim treningu w szwedzkim lesie.

Podczas poniedziałkowych zawodów chciałem powtórzyć swoją pewność z soboty i trafiać czysto na punkty, dzięki dokładniejszemu czytaniu rzeźby. Niestety błąd zdarzył się już na jedynkę, dalsza część trasy przebiegała całkiem sprawnie, aż do 5 i 6, po których niestety moja koncentracja zamiast wzrosnąć, jeszcze spadła. Aż doszło do przebiegu na punkt 9.

Na którym mogłem zaśpiewać:
I'm turning my head 
up and down 
I'm turning turning turning turning turning around 
And all that I can see 
Is just another Swedish tree 


Mimo tego jakoś, w końcu doturlałem się do mety. Z biegu oczywiście zadowolony nie byłem, sam wyjazd dla mnie też do końca udany nie był, ale na pewno przyniósł mi wiele cennych, nowych doświadczeń, które muszą zaprocentować w przyszłości. Każdy trening po powrocie do Polski został dokładnie przeanalizowany, a wyciągnięte wnioski mają sprawić by poniedziałkowy bieg w Szwecji już nigdy się nie powtórzył : )

czwartek, 1 maja 2014

11 sekund - mało, czy dużo?

Już prawie trzy tygodnie temu brałem udział  w Mistrzostwach Polski w Długodystansowym Biegu na Orientację. Nie będę się rozpisywał na temat samego biegu, który od początku wyjątkowo mi się nie układał. Nie zostały spełnione cele operacyjne, mało który przebieg realizowałem sam, ale… Koniec narzekania! POPATRZ POZYTYWNIE! Tym razem skupmy się na wyniku.

11 sekund – to różnica jaką przegrałem złoty medal, różnica która dzieliła mnie od upragnionego marzenia. Przechodząc do pytania postawionego we wstępie. Z jednej strony 11 sekund to może być mało. Walczyłem 6632 sekundy, by przegrać 11. Po 12 kilometrach przegrywałem ponad 5 minut, więc ile to jest 11 sekund na mecie?

radość
Idąc dalej.
Co można zrobić w 11 sekund?:
przebiec 36 metrów na rozbieganiu, zrobić 12 pompek, ziewnąć, no dobra… generalnie niedużo.

Z drugiej jednak strony, 11 sekund na longu, ze startu masowego to dużo, to nie jest sekunda, to różnica klas i umiejętności.
W tych moich 11 sekundach zawarte są:
-wszystkie przeziębienia, spowodowane przez własną głupotę
-wszystkie większe imprezy
-wszystkie treningi, po których nie znalazłem czasu na rozciąganie
-wszystkie treningi techniczne, które nie zostały wystarczająco przeanalizowane
-wszystkie treningi na hali, do których nie podchodziłem ze 100% koncentracją
W tych 11 sekundach zawarty jest każdy brak profesjonalizmu.
Wreszcie 11 sekund to przede wszystkim różnica między wicemistrzem Europy, a wicemistrzem Polski J
Odpowiadając na pytanie z tytułu. 11 sekund to dla mnie bardzo dużo,  tyle brakło do spełnienia jednego z moich marzeń. Z drugiej jednak strony ten medal daje mi bardzo dużo motywacji do dalszej pracy. Z wyniku bardzo się cieszę, a nie pozostaje mi nic innego, tylko pracować dalej, by zniwelować te przysłowiowe 11 sekund, a upragnione złoto być może uda się zdobyć jeszcze w tym roku?, a jak nie to za rok, a jak nie to w elicie!

I na końcu jeszcze jeden cytacik:

„Praw­dzi­wego mężczyznę poz­na­je się nie po tym, jak zaczy­na, ale jak kończy”

Rozgrzewka

Tydzień przed Longiem mieliśmy okazję uczestniczyć w II i III etapie zawodów o Grand Prix Małopolski. Sobotni etap miałem potraktować bardzo spokojnie (przetruchtać trasę). Niestety mimo tempa żółwia zdarzył mi się jeden większy błąd. Wyniki "męskiej elity":

1. M.Biederman 42.19
2. K.Legięć        +4.25
3. M.Garbacik   +5.33

Następnego dnia odbył się dystans klasyczny, który nasza grupa treningowa miała potraktować już jak najbardziej poważnie. Pełna rozgrzewka, przygotowanie mentalne przed startem, założenia itp. Niestety już na trójce moje kolano zaliczyło bardzo bliski kontakt ze skałą, później podczas biegu cały czas czułem mocny dyskomfort związany ze stłuczeniem. Do tego mocno zarąbałem dziewiątkę :/

ciekawa analiza trenera W.Dyzio

Wyniki

1. M.Biederman  51.08
2. M.Garbacik    +3.36
3. M.Skorupa     +3.40

Szacun dla Marcina za super bieg, śmignął "staruchów" jak chciał. Niech powalczy w tym roku na EYOC-u.
Tymczasem mnie kolano bolało (nie bolało, tylko napie*dalało) coraz bardziej, całą niedzielę za bardzo chodzić nie mogłem .

W sumie jednak zbliżająca się matura pozwoliła mi się czymś zająć, a nie uprawiać czarnowidztwo i już w środę wyszedłem potruchtać. W tygodniu przed MP akcent przenieśliśmy z środy na czwartek i tym samym mogłem szybko pobiegać drugi etap Kraków City Race - Rozgrzewka.


Wyniki
1.M.Garbacik    21.24
2.T.Lubkiewicz  +0.14
3.I.Waługa         +3.17

Fajna, szybka traska, trochę wariantów do rozkminiania też było. Tym biegiem się trochę podbudowałem przed zbliżającym się longiem. Chciałoby się rzec, trzymajcie kciuki na MP!