poniedziałek, 12 maja 2014

Szwecja

Chciałoby się napisać, że zaraz po longu, udaliśmy się na obóz do Kalmaru, gdzie realizowaliśmy ciekawe treningi techniczne w wymagającym terenie. Realizowaliśmy? No właśnie, pierwsza osoba liczby mnogiej nie jest najtrafniejszym określeniem. Ja niestety w trakcie środowego treningu skręciłem kostkę i cały czwartek i cały piątek leżałem w łóżku z moją ukochaną…

…matematyką. Tym większym wyzwaniem były dla mnie zawody, które odbyły się w sobotę. Podstawowe założenie dotyczące mojego biegu brzmiało „Nie biegnij jeżeli nie masz pomysłu, jak biec.” Na każdy punkt chciałem mieć plan, aby nie zaliczyć żadnej amby. Pomimo tego, że czas i średnia na kilometr rewelacyjne nie były, ja byłem zadowolony. Z grubsza udało się zrealizować założenie na moim dopiero trzecim treningu w szwedzkim lesie.

Podczas poniedziałkowych zawodów chciałem powtórzyć swoją pewność z soboty i trafiać czysto na punkty, dzięki dokładniejszemu czytaniu rzeźby. Niestety błąd zdarzył się już na jedynkę, dalsza część trasy przebiegała całkiem sprawnie, aż do 5 i 6, po których niestety moja koncentracja zamiast wzrosnąć, jeszcze spadła. Aż doszło do przebiegu na punkt 9.

Na którym mogłem zaśpiewać:
I'm turning my head 
up and down 
I'm turning turning turning turning turning around 
And all that I can see 
Is just another Swedish tree 


Mimo tego jakoś, w końcu doturlałem się do mety. Z biegu oczywiście zadowolony nie byłem, sam wyjazd dla mnie też do końca udany nie był, ale na pewno przyniósł mi wiele cennych, nowych doświadczeń, które muszą zaprocentować w przyszłości. Każdy trening po powrocie do Polski został dokładnie przeanalizowany, a wyciągnięte wnioski mają sprawić by poniedziałkowy bieg w Szwecji już nigdy się nie powtórzył : )

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz