wtorek, 24 czerwca 2014

Changes

Rainer Haak

Życie jest zmianą. Jeśli przestaniesz się zmieniać, przestaniesz żyć.


Changes are a natural thing, some changes will be introduced both in writing this blog and in my way of preparing. Now, one year before Polish Champs in Cracow, my aim is set clearly. I want to become Polish Champion on distance, which has never been my favourite one. I still have some loss to the top national lead. Although I hope, that my hard work will make my dream of becoming gold medalist, in front of my own audience, come true. That's why I will write a new kind of posts on this blog, which will be written in English language, to emphasise the importance on coming event (and improve my languages skills). Apart from particular treatment of ALL sprint competitions, I want to do as many technical trainings as possible, on a lot of different Cracow sprint maps. Besides I'm planning to increase the number of theoretical trainings. Every week I will make analises of minimum three sprint maps.

It will be good. It must be good.

Let the challenge begin.

poniedziałek, 23 czerwca 2014

Toast

Roztrenowanie dobiegło końca, w tym roku było to roztrenowanie przez duże R. Teraz chcę się skupić na obranych przeze mnie celach i wykonywać wszystkie treningi z pełnym zaangażowaniem. Jednak z uwagi na to, że to roztrenowanie było wyjątkowe, wzorując się na poście Maćka Hewelta (mam nadzieję, że autor się nie obrazi za plagiat), chcę wypić toast (teraz już muszynianką):

- za tych, którzy wolą wydać 2 złote na przepojkę, niż stówę na mandat
- za tych, którzy mówią, że „wypicie takiej ilości wódki jest nie możliwe”
- za tych, którzy pokazuję, że jest to możliwe
- za tych, którzy piją za „umocnienie przyjaźni”
- za tych, którzy próbują bezskutecznie wejść na placyk zabaw
- za tych, którzy śpiewają hymn Szkoły Podstawowej numer 151
- za tych, którzy sprawdzają po 2 razy każdy samochód, czy nie jest przypadkiem radiowozem policyjnym
- za tych, którzy mylą ciemną torbę z twarzą kolegi
- za tych, którzy odprowadzają kolegów do domu
- za tych, którzy mają przez to obity ryj
- za tych, którzy płacą razem mandat na poczcie
- za tych, którzy wiedzą jak pokroić ananasa
- za tych, którzy wypijają 6 i 9 piw
- za tych, którzy razem segregują śmieci
- za tych, którzy tego nie pamiętają
- za tych, którzy przez 30 minut szukają klucza do pokoju
- za tych, którzy wiedzą, co to helikopter
- za tych, którzy są zmęczeni po grze w plażówkę
- za tych, których kac trzyma na drugi dzień
- za tych, którzy „nigdy nie płakali po alkoholu”
- za tych, którzy próbują pocieszać
- za tych, którzy PRAWIE dostali wp*erdol od kolegi
- za tych, którzy uważają, że Pique i Ramos to najlepsza para stoperów
- za tych, którzy dobrze zarabiają w Anglii
- za tych, którzy chcę dobrze zarabiać w Polsce
- za tych, którym „nie sprawia to przyjemności”
- za tych, którzy prawą ręką piszą esemesa
- za tych, którzy lubią disco polo i nie wstydzą się swoich telefonów
- za tych, których Multipla ubrałby inaczej
- za tych, którzy jedzą serek „słodki jak ch*j ale dobry"
- za tych, którzy dowiedzieli się jak poderwać Sashę Grey
- za tych, którzy znają na pamięć wszystkie piosenki Braci Figo Fagot
- za tych, którzy przynoszą połówkę, która okazuje się być 0,7
- za tych, którzy wiedzą jak „up*erdolić Boatenga”
- za tych, którzy gonią Suareza po pokoju
- za tych, którzy wiedzieli co doradzić koledze na sylwestrze
- za tych, którzy wypili ostatnią banię
- za tych, którzy wspólnie układają esemesa o piątej nad ranem
- za tych, którzy mi wybaczą, że przez najbliższy OKRES treningowy nie tknę alkoholu
- za tych, z którymi pije się najlepiej!


Wasze zdrowie!

wtorek, 10 czerwca 2014

Koniec, czy początek?

Te Mistrzostwa zakończyły trwający od listopada okres treningowy, w którym przeżyłem wiele pięknych chwil  {piękną chwilą jest uczucie, gdy przybiegasz drugi na MP w longu, ale również piękną chwilą jest spektakularny zgonik po treningu w szkolnej szatni, po którym budzę się z całą obślinioną ręką {trening 4x2km po 3’30’’ i 1km w 3’01’’)}. Mistrzostwa miały być uwieńczeniem tego okresu, jednak wiedziałem, że w tym momencie każdy medal dla mnie będzie sukcesem.

Jakie one były? Po sprincie mam całkowicie mieszane uczucia. Z jednej strony pierwszy od trzech lat NKL i to na Mistrzostwach Polski… No, ale z tego biegu mogę wyciągnąć wiele pozytywnych wniosków, co obszerniej będzie opisane w osobnym poście. Szkoda tego czwartego miejsca, które oddałem we frajerski sposób.

A Middle? Tego dnia ewidentnie technicznie nie żarło, błędy zdarzyły mi się dosłownie, co chwilę. Bieg oczywiście zostanie dokładnie przeanalizowany, ale nie będę się bawił w zliczanie wszystkich minut błędu i wygłaszanie teorii, że tego dnia złoto było realne, bo nie było. To nie był mój dzień, mój teren i brakło jeszcze kilku umiejętności nad którymi będziemy dalej pracować. Czwarte miejsce z middla oczywiście mnie nie zadowoliło, no ale tego dnia chyba niestety tylko na tyle było mnie stać.

Gratulację dla Marcina za wygranie eliminacji do EYOC-a. Oczywiście zapeszać nie wolno, ale coś mi mówi, że w jego przypadku na samym wyjeździe się nie skończy.
A dziś już po Mistrzostwach Polski wziąłem udział w Lidze Lekkoatletycznej.

Dwa założenia:

-chciałem pobić 4:27 z zeszłego roku, marzyło się coś koło 4:20, ale wiedziałem, że po mocnym weekendzie i ciężkim poniedziałku będzie to trudne.
-„dziś za*ebać się mam chęć” – Bracia Figo Fagot

W sumie obu założeń się spełnić nie udało, czas 4:28,4 – słabiutki. Zająłem drugie miejsce, ale w lidze jako szkoła wyraźnie wygraliśmy. Zarąbać do zera też mi się niestety nie udało. Szkoda, bo prawdopodobnie biegać na 1500 metrów na bieżni już okazji mieć nie będę… To był ostatni start w barwach VIII LO. Miło będę wspominał te 3 lata liceum i jeśli chodzi o to, to jest to definitywny koniec…

…a co z Mistrzostwami Polski? Tych Mistrzostw nie traktuję jako koniec czegoś, a definitywnie jako początek. Nieraz po Mistrzostwach miałem dość, potrzebowałem odpoczynku, teraz nie mogę się doczekać nowego okresu treningowego, nowych wyzwań, przełamywania nowych barier, będzie dobrze, te Mistrzostwa to dopiero preludium do Wielkiej Gry!

2014
26 lipiec – Mistrzostwa Polski w Biegach Górskim – bieg alpejski
21 wrzesień – Mistrzostwa Polski w BnO – dystans klasyczny
5 październik – Mistrzostwa Polski w BnO – sztafety MIX
2015
MP w sprincie – Kraków
MŚJ w sprincie – Norwegia
2016
AMŚ w sprincie


środa, 4 czerwca 2014

Eliminacje do JW... A dobra!

W eliminacjach do JWOC part III niestety nie mogłem wziąć udziału, pomimo usilnych starań w tamtą niedzielę biegać w stanie nie byłem… Tak jak się spodziewałem, ten bieg był niezwykle ważny w eliminacjach, wielu zawodników miało okazje zdobyć pokaźną sumę punktów.


W następnym tygodniu odbył się kolejny etap KCR. Najbardziej pozytywnym wnioskiem z tamtego biegu było to, że… mogę biegać!  Nic poza tym, przybiegłem drugi z ogromną stratą do Wojtka Dwojaka.

Eliminacje do JWOC part IV? A dobra… Zmiana tematu… Miało być pozytywnie.


Następnego dnia miałem okazję się zrehabilitować. Sztafetę klubową na Klubowych Mistrzostwach Polski biegam już piąty rok. I takie mnie wnioski doszły, że pamiętam jak pod koniec starszych czternastek, gdy zaczynałem trenować to się zastanawiałem: „Czy za rok też będzie mi się chciało tak trenować?”. Minął już rok, dwa, prawie pięć, a na specjalne zmiany się nie zanosi. W każdym bądź razie za każdym razem mój bieg na sztafecie klubowej nie był bardzo dobry, jednak ani razu nie spieprzyłem sztafety. 2010 – pewny bieg na szóstej zmianie ze stratą około 7 minut do Hewiego (na tamte czasy to dużo nie było), 2011 – czwarty czas na szóstej zmianie, 2012 – drugi czas na szóstej zmianie, 2013 – dość spora strata na pierwszej, ale drugi tramwaj był). Taką w ogóle przypadłość zaobserwowałem do samych sztafet, w sumie tylko raz mogłem powiedzieć, że na sztafetach miałem super bieg (OOM 2010), za każdym razem czegoś brakowało…

Mapa z rozbiciami M.Skorupy

Jak było w tym roku? Znów pierwsza zmiana, znów ogromne emocje, wiele sztafet na starcie i sporo nazwisk znacznie przewyższających mnie umiejętnościami nawigacyjnymi. No, ale heja na jedynkę do przodu, liczę, że trafię na swój, kur*a nie mój… lecę za resztą, która też nie znalazła swojego i… nie mój, dobra stań, Garbacik Pało Łysa, zastanów się, dobra doczytałem mapę i szybko na swój. Znów zaczęło się jak rok temu, lekko w dupie już na „Dzień dobry”. Trzeba popracować nad zimną głową. Byłem prawie na końcu, ale sklejam tych, których widzę przed sobą, z odbiegu z dwójki wybiegam z M.Dziobą, gonimy grupę i po raz pierwszy na trasie mijam pana Moszkowicza, ta historia się jeszcze będzie powtarzać J I tak lekki błąd na czwórkę, ale generalnie do siódemki bez większych przygód. Biegnę dość mocnym tempem w składzie Gucio, Grabek, Hewi, Dzioba i jeszcze kilku innych. Na siódemkę dogania nas Wojtek Dwojak, lecą z Charubą i Dziobą do przodu, ja zatrzymuję się na polanie i stoję jak głupi… Patrzę z tyłu biją punkt, co raz to nowi ludzie, w końcu decyzja zapadła też się wrócę i go podbiję. Dobra, czas nadrobić straty do nowej czołówki, na ósemkę po raz drugi mijam pana Pawła, kleję grupę (jak na longu) i w sumie PK 9 biję już (chyba) pierwszy. Na dziesiątkę swoim wariantem, ale na plecach M.Grabowskiego i Hewiego. Przy punkcie dogania nas Charuba z Dwojakiem, ale chyba zarąbali bardziej. Na PK 10, pewnie na swoje rozbicie i na PK 11 głupia, łysa pała wyłączyła myślenie, liczyłem że zostanę doprowadzony do punktu na plecach Grabka i Gucia, no ale się pomyliłem… Obudziłem się jak zaczęliśmy zbiegać do złego jaru. Heja trzynastka znowu zarąbana, ten przebieg realizowałem sam, zabraklo pewności siebie na wejściu, a na punkcie byli chyba już dosłownie wszyscy J I po raz trzeci na tym punkcie pierwsza sztafeta Wawelu wyprzedziła drugą. Szacun dla pana Pawła za równy, czysty bieg! Do widokowego okej, a po widokowym to już w moim wykonaniu działy się cuda, błąd na każdy punkt, zagotowałem :)

W każdym bądź razie przybiegłem piąty, z niedużą stratą do zwycięzcy, w tym wypadku bardziej niż cel operacyjny(dobry, równy bieg), liczył się cel wynikowy, czyli rehabilitacja, która generalnie się udała. Sztafeta miała dalej szansę na pierwsze, historyczne podium, jednak dobrze szło nam tylko do trzeciej zmiany i skończyło się jak dwa lata temu na 6 miejscu.
Ogłoszenie!
Najmę się do pracy jako strach na wróble.


Jeszcze na koniec, chciałbym dodać, że tak szczegółowy opis tego biegu zawdzięczacie temu, że przyniósł mi on naprawdę dużo frajdy. Pomimo tego, że był on słaby, nierówny, to śmiało mogę powiedzieć: Uwielbiam biegać pierwsze zmiany, przynosi mi to bardzo dużo frajdy, a przecież w sporcie też o to chodzi!