Zacząłem ten miesiąc z wysokiego C, od popisowego zwycięstwa na Grand Prix Krakowa. Ach cóż za skromność! Jeszcze jedna foteczka, której brakło w ostatnim wpisie:
Kolejnym startem było bieganko na
Kraków City Race - rozgrzewka, tak się składa, że już tradycją jest, że grudniowy etap jest
jedynym jesiennym, w którym biorę udział. No i niestety małą tradycją jest też
to, że ten bieg specjalnie mi nie wychodzi. Ani fizycznie, ani technicznie to
nie było to, dopiero za połową trasy zacząłem łapać flow, ale brakło jeszcze z
dwóch długich przebiegów, by dogonić Marcina. Maybe next time.
1. M. Biederman 29.59
2. M. Garbacik +0.20
3. M. Skorupa +4.18
i na zachętę : )
4. M.Topór +4.29
Kolejne tygodnie przebiegały z grubsza tak jak tego chciałem. Dużo ćwiczeń
siłowych, dużo kilometrów, jak na moje możliwości
całkiem sporo mapy. Dodatkowo cennym doświadczeniem był udział w wykładach na
zgrupowaniu w Żelazku.
Ostatnie dni roku spędziłem na obozie w Krynicy, próbując się
zajechać kilometrami. Tu podziękowania się należą mojemu kompanowi od
treningów, z którym ten czas mijał trochę szybciej. 77 kilometrów rozbiegań po górach (szczególnie
2 wzdłuż stoku Jaworzyny zostaną dobrze zapamiętane) w cztery dni bezpośrednio
przed biegiem sylwestrowym może nie było najlepszą metodą do przygotowania się
na wynik w tych zawodach. Jakkolwiek możliwość sprawdzenia się po takich
obciążeniach na pewno była ciekawym doświadczeniem.
Standardowo garść statystyk z lat poprzednich. Jak widać rok temu
cofnąłem się w rozwoju : ) W ogóle rok 2015 był dla pana Cycerona nienajlepszym
rokiem, pod wieloma względami.
2009 – 10km (46:11)
2010 – 10km (41:51)
2011 – 5km (18:58)
2012 – 5km (17:14)
2013 – 5km (16:13)
2014 – 5km (17:15)
2015 – 5km i chyba wreszcie rzeczywiście pięć (?)
Podczas przedbiegowego poranka standardowo towarzyszyli
mojej rodzinie Bronek i Władek:
Oj a ich pomoc była w tym roku na trasie nieoceniona. Ale
po kolei. Na początek foteczka z gwiazdami. W tym roku wrycie się do pierwszej linii było wyjątkowo utrudnione.
Na samej Floriańskiej czułem się jakoś ciężko, nieswojo – być może
wiedziałem co tam za chwilę nastąpi. Pozwoliłem „koksom” pobiec do przodu i
skupiłem się na pilnowaniu jednej z topowych polskich biegaczek
średniodystansowych Kasi Broniatowskiej. Od teatru Słowackiego poczułem luz w
nogach, i może to niedobrze, bo na pierwszych dwóch kilometrach trochę się
przeceniłem. Na czwartym już lekko zdychałem, niestety międzyczas bardzo słaby.
Na ostatnim udało się jeszcze trochę przyspieszyć i czas na mecie 16:29 uważam jak najbardziej za
zadowalający. Po pierwsze to było chyba wreszcie 5 kilometrów (każdemu
wychodziło z Garmina ponad pięć), więc jest nowa nieoficjalna życióweczka, po
drugie mogłem się przetrzeć po mocnej pracy objętościowej na obozie, po trzecie znów odbiłem
się i jest lepiej niż rok wcześniej. Nieoceniona
okazała się pomoc trenera Spajdera, myślę, że od „dajesz Michał”, bardziej
efektywne było „Dajesz Marcin”, w osiągnięciu tego wyniku jak zwykle pomógł mi Bronek, zawodnik próbujący
mnie wyprzedzać na finiszu i Ci, którzy dopingowali mnie na ostatnich metrach,
nawet jeśli ich nie zauważyłem!
Żartobliwy track, dla wszystkich tych, którzy marzyli o
zrobieniu takiego:
*tak wiem, że mam prawie 21 lat
**zagadka: A gdzie jest ten słynny żywopłot, z City Race'a?
**zagadka: A gdzie jest ten słynny żywopłot, z City Race'a?
No i według sylwestrowej tradycji wyniki wraz z
wszystkim krewnymi i znajomymi królika, którzy wystartowali w Biegu
Sylwestrowym na 5km.
1. A.Kern 15.05
2. A.Czerwiński +0.08
3. K.Bodurka +0.37
…
6. M.Garbacik +1.24
16.J.Baran +2.44
17. M.Biederman +2.44 (mimo, że pan Marcin przybiegł pierwszy z nich)
23. M.Skorupa +3.05
25. K.Kuca +3.30
48. M.Topór +5.30
52. G.Baran +5.34
80. M.Garbacik +7.02
85. A.Biederman +7.12
114. J.Forsytek +8.18
143. M.Listek +9.10
150. P.Wójcik +9.22
175. N.Wójcik +9.46
942. M.Kaszowska +38.53
943. A.Suchan +38.54
944. R.Etterle +39.39
956. P.Kaszowski vel Z.Raczyńska? +51.21
957. P.Kaszowska +55.15
958. P.Kaszowski +56.34
959. M.Etterle +56.37
960. P.Etterle-Kaszowska +56.48
i B.Wziętek, która jeszcze wróci silniejsza, bo przecież:
Przechodząc już do tytułu notki, muszę stwierdzić,
że ten miesiąc był dla mnie bardzo dobry, pod wieloma względami. Sportowo (bo
to przecież wyłącznie blogasek sportowy) wszystko szło po mojej myśli,
opuściłem tylko jeden trening. Znów poczułem się tak pozytywnie nakręcony i liczę, że w tym roku będę jeszcze mocniejszy, niż w czasach kiedy byłem "piękny i młody". Ostatnie minuty Starego Roku spędziłem na szczycie i
liczę, że w tym roku właśnie często tam się będę znajdował. A teraz czas na
cele sportowe, w podsumowaniu sezonu dokładnie się z nich rozliczę:
Cel główny:
"I nadrzędny cel: awans (...), do bram (...) raju, do których
pukali siedmiokrotnie. Czasem po cichu, jakby onieśmieleni, innym razem z
całych sił, rozpaczliwie łomocząc do utraty tchu"
#roadtoAugustów
Cele dodatkowe (żaden z nich nie zastąpi celu głównego, jednak
spełnianie każdego z nich będzie mi dawało trochę satysfakcji):
- zrobić „najnaja” na Grand Prix Krakowa w Biegach Górskich
- przebiec półmaraton poniżej 3:40 min/km
- podnosić poziom rywalizacji młodych, zdolnych na Grand Prix
Małopolski i pokazywać chłopakom, że „stare” jeszcze potrafi : )
- kontynuować udane starty sztafetowe w SHK i może w jakimś biegu
pobiec w pierwszym teamie?
- przeciągnąć się za Kratovem na długiej nocnej
-
dostać się na Akademickie Mistrzostwa Świata
-
pobiec w Miskolcu tak pewnie jak zawsze na Węgrzech biegam, tylko że jeszcze
trochę lepiej. Nie chodzi mi tu konkretnie o wynik, ale o zadowolenie z biegu,
o świadomość, że to był ,max”
-
ciułać punkty w rankingu Polski, by przed jesienią zapewnić sobie korzystną pozycję
startową
- być cały czas w TOP 10 na indywidualnych MP i stworzyć sztafety na TOP 6
-
zaatakować TOP 6, na MP w biegu alpejskim – może kalendarz pozwoli
Zobaczymy ile
z tego się uda, let’s do it!
Długa była ta notka, więc już na koniec może nie
dedykacja, tylko życzenia, życzenia muzyczne, życzenia muzyczne dla wszystkich
Polaków: dla mnie, dla mojej rodziny, dla moich znajomych, dla całego KMN-u,
dla Pana Prezesa, dla Ojca Rydzyka, dla wszystkich biskupów, rządzących i
opozycji:
I takiego Michała lubię... czytać i nie tylko :)
OdpowiedzUsuń