Niestety muszę rozczarować wszystkich czytelników, którzy
liczyli na relację z jakiejś sportowej imprezy(Na te relacje wkrótce przyjdzie również
czas, don’t worry.), dziś będzie bardziej filozoficznie, choć nie zabraknie też
sportowych odniesień.
Pomysł na tą notkę przyszedł do mnie w jednej chwili,
podczas robienia szóstej serii grzbietu, po wieczornym brzuchu. Jak natchnienie
z góry, przyszło do mnie to jedno tytułowe zdanie, a z niego już cały korowód rozważań.
Możliwe, że stałem się nawet romantycznym bloggerem? Tydzień przerwy, chwila
natchnienia i już powstaje notka?
Stwierdzam, że niewątpliwie być romantykiem nie jest łatwo,
romantyk angażuje się w to co robi całym sobą, czasami wbrew zasadom logiki,
wbrew temu co wydaje się możliwe. Romantyk nie znosi porażek, ale za to
zwycięstwa które odnosi smakują mu 4 razy lepiej. Romantyk ma fantazję,
romantyk nie wstydzi się łez, czasem
jest niezrozumiany. Romantyk walczy, romantyk nie poddaje się. Być może
gdybym żył w czasach, gdy nie było dostępu do Internetu nie pisałbym blogaska,
tylko wdałbym się w Mickiewicza, Norwida, czy kogoś podobnego : ) Zdecydowanie bliżej mi jednak do
postaci Staszka Wokulskiego.
Bohater częstokroć określany był jako romantyczny
pozytywista i właśnie ta nutka pozytywizmu (bynajmniej nieczystego pozytywizmu
prawniczego, z którym się nie zgadzam), ta nutka tego racjonalnego podejścia u
romantyka pozwala działać. Praca u podstaw, praca organiczna, planowanie, realizacja
i inne tego typu duperele. Te dwa trochę sprzeczne ze sobą postawy pozwalają na
działanie, przy jednoczesnym uleganiu porywom. Nie jest to łatwe, ale piękne.
Wrzucając nutkę tego romantyzmu do sportowego aspektu mojego
życia (który niewątpliwie jest głównym tematem tegoż blogaska), wspomnę tylko
czasy, których nie żałuję. Tak to był te chwile, kiedy romantyk był na swój
sposób szczęśliwy. Później przyszło 3,5 miesiąca posuchy, podczas których
wielokrotnie bieganie nie sprawiało mi radości. Uwierzcie mi, że nie jest łatwo
walczyć na MP o TOP25, po tak przepracowanej zimie. Ale cóż, sam wiecie co to
tylko jest : )
Jeśli chodzi o moje sportowe podejście to daleko mi obecnie do
postawy romantyka. Nie chcę się tak bardzo angażować, nie będąc pewny tego jak
mój organizm będzie się zachowywał. Przyjmuję jednak postawę pozytywisty, krok po kroku idę naprzód. Trenuję i ćwiczę już regularnie, nie tylko dlatego
żeby dobrze biegać, ale też żeby nie wyglądać jak Gonzalo Higuain. Choć może
ktoś wtedy zapłaci za mnie 90 milionów euro?
*82 miliony euro już na stole, zgadnijcie dlaczego?
I piosenka dla wszystkich prawdziwych romantyków. Smuty w czystej postaci! Łączę się
z Wami w bólu i pozdrawiam!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz