Wróćmy znowu do wydarzeń stricte sportowych (choć z
profesjonalnym uprawianiem sportu miały one niewiele wspólnego). Dawno, dawno
temu, trzy tygodnie po longowym blamażu przyszło mi rywalizować na
sprinterskich mistrzostwach Czech. Cały tydzień wcześniej już coś biegałem i
liczyłem na tych zawodach na pojawienie się światełka w tunelu. Jednak na samych
mistrzostwach, (w nie-mistrzowskiej kategorii H21A) ledwo łapiąc powietrze, dostałem
prawie 3 minuty od będącego na fali Rafała Podzińskiego. Przepaść ; )
Następnego dnia było już troszeczkę lepiej, choć czas bynajmniej
nie był rewelacyjny. Na uwagę zasługuje wygrana naszej sztafety w kategorii MIX
oraz debiut Rafała w drugim teamie Slavia Hradec Kralove. Dla
niewtajemniczonych dodam, że to tak jakby Zdenek Ondrasek przeniósł się na jeden mecz do
Cracovii.
Decyzja o tym, że przestaje trenować została podjęta po
majowym city racie. Po biegu leżałem dobre parę minut próbując złapać oddech. Do treningu z trenerem wróciłem dopiero 1 sierpnia (przypomina redakcja). Swoją drogą godny teren!
Mimo to w maju był jednak jeden całkiem pozytywny okres, a
konkretnie weekend. Najpierw 13 maja, przed krakowskim maratonem, robiłem mamie
za zająca podczas nocnej dziesiątki. Ogromy deszcz, tłumy ludzi i momentami
tempo w pogoni za mamą poniżej 4:00 min/km sprawiło mi sporo radości.
Następnego dnia podczas GPM miałem dobry bieg, aż do momentu, gdy zaliczyłem
solidnego Boba.
Niedziela to już inna bajka. Jaskółka, która wzbiła się nad
lasem w Pogwizdowie, co prawda wiosny nie uczyniła, ale tego dnia miałem prawdziwą
radość z biegania. Astma dokuczała mi tylko trochę, dzięki czemu mogłem biec, a
nie włóczyć nogami. Dodatkowo nie jest tajemnicą, że teren niedzielnych zmagań
jest moim ulubionym, a dodatkowe uprzednie analizy tej mapy z koleżanką
sprawiły, że znam ją na wylot. Około 50 sekund błędu i zwycięstwo nad całą
ekipą z Węgier, zawodnikami z Pabianic, Mateuszem Dziobą i całą resztą stawki.
Niestety jaskółka ta wcale wiosny nie uczyniła, przez
kolejne tygodnie znów biegałem niewiele,
gdyż czułem się wujowo. Warto wpomnieć jeszcze o tym, że po raz kolejny w tym sezonie wziąłem udział w zawodach z AZS. Osiągnąłem najgorszy w życiu wynik na 1500 metrów (4:39) oraz zadebiutowałem w sztafecie 4x100m i pchnięciu kulą. Było zabawnie, nie powiem ; )
Na uwagę zasługuje jeszcze wyjazd do Czech na Mistrzostwa Europy, gdzie w sobotę startowałem w zawodach towarzyszących. Nieskromnie powiem, że czasowo wypadłem tam najlepiej z czwórki (Gajko, Garbacik, Gosia i Robert), nie mówiąc już o wyczynach Kacpra i Marcina. Niemniej jednak nie był to bieg tylko włóczenie nogami, a dodatkowo dostałem eNKLkę za brak CHECK-a na starcie.
Na uwagę zasługuje jeszcze wyjazd do Czech na Mistrzostwa Europy, gdzie w sobotę startowałem w zawodach towarzyszących. Nieskromnie powiem, że czasowo wypadłem tam najlepiej z czwórki (Gajko, Garbacik, Gosia i Robert), nie mówiąc już o wyczynach Kacpra i Marcina. Niemniej jednak nie był to bieg tylko włóczenie nogami, a dodatkowo dostałem eNKLkę za brak CHECK-a na starcie.
W niedzielę wolałem drzemać w samochodzie niż męczyć się z
własnym organizmem na klasyku, co dobrze pokazuje, że jedna jaskółka wiosny nie
uczyniła. Jakkolwiek ten okres już za mną, a zawsze można wysunąć z niego
jakieś pozytywne wnioski. „Wskaż błędy w poniższym uzasadnieniu i napisz na
czym one polegają”.
Zaległości blogaskowe są spore, dlatego po raz pierwszy
przedstawiam listę następnych odcinków. Może się wyrobię przed MP i posty będą
już wrzucane aktualnie. Jeszcze dzisiaj:
- „Pierwsze takie Mistrzostwa”
a w następnych odcinkach
- „A jak biegają inni?”
- „Wawel Cup 35.”
- „Wychodząc z pośladków”
- „Udany Baltic Cup”
Na cycowym blogasku nie może zabraknąć oczywiście dedykacji.
Tym razem jaskółka, dla Pana Sierżanta i przyszłego policjanta. Pozdro chłopaki!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz