niedziela, 21 sierpnia 2016

Pierwsze takie mistrzostwa

Odkąd zacząłem trenować, w drugiej połowie 2009 roku zawsze startom mistrzowskim towarzyszyła mi jakaś presja, na te mistrzostwa się czekało, odliczało dni. Czasem presja była większa, czasem mniejsza. Czasem pomagała, dodawała sił, a czasem paraliżowała – jak rok temu na sztafetach leśnych. Tym razem jednak sytuacja była zgoła odmienna. Do Łodzi jechałem z dość smutnym uczuciem wy*ebania...*
*młodszych czytelników przepraszam za wulgaryzm, ale tu chyba nic innego nie pasuje

Analizując swoje szanse, przy dobrych wiatrach i umiarkowanych problemach astmowych liczyłem na walkę o TOP20. Przed biegiem zamiast wmawiać sobie mantry przedstartowe i koncentrować się przez mistrzostwami zasiadłem w loży szyderców, którą serdecznie pozdrawiam. Było wesoło.

Na początku trasy robiłem nieduże błędy, gdybym ich uniknął TOP20 byłoby realne. W drugiej części trasy na 2 minuty dogonił mnie Alek Bernaciak, długo z nim nie pobiegłem (i tak wybieraliśmy inne warianty), gdyż co raz bardziej zaczynałem odczuwać skutki wysiłku. Ostatnie metry to już nieudana walka o oddech i TOP24 z Tadeuszem Piłkowskim. Trochę smutny jest fakt, że będąc tak słabym jak nie byłem od 2010 roku, z taką średnią na kilometr powalczyłbym o medal za równo w szesnastkach, jak i w osiemnastkach, jak i w dwudziestkach... Po biegu pozostaje trochę żal nędzy jaką prezentuję, ale i kilka fajnych foteczek. Ostatnia z nich, z Ventolinem w dłoni, jest chyba takim podsumowaniem tamtej części sezonu.





Kolejnego dnia bardziej zajęty byłem rywalizacją juniorów, niczym trener/działacz Tajner z zainteresowaniem odliczałem kolejne sekundy przewagi (zwłaszcza, że moja siostra przybiegła na pierwszej zmianie przed przyszłą Mistrzynią Europy). Gratulacje młodzieży!


W dniu przed startem powiedziałem jeszcze Markowi: „ciśniemy, na pewno będą NKL-e i może powalczymy o TOP6”. ENKLki były, a szansa nawet spokojnie na TOP4. Niestety, po już dużo lepszym niż w sobotę moim biegu (jeden błąd wariantowy na trójkę + bieg, a nie truchtanie na końcowych metrach), przybiegam na metę i nie widzę pani Basi w strefie zmian. NKL Marka, szkoda, nie udało się trzeci rok z rzędu osiągnąć czwartego miejsca.




Niewątpliwie gratulacje należą się sztafecie OK! SPORT, w reszcie Wam wszystko zagrało i zasłużyliście na to zwycięstwo! Również gratulacje dla Łukasza Charuby i całej ekipy organizacyjnej, to były naprawdę fajnie zrobione mistrzostwa!

I na koniec dedykacja, tym razem urodzinowa. Dla Pani w czerwonym, Kasi Bugaj! Sto lat Katherine!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz