*by Suchar Codzienny
Tymczasem wróćmy do tego co wydarzyło się w przed
niedzielno-palmową sobotę. Po trzech tygodniach nietrenowania i trzech
tygodniach trenowania miałem okazję po raz dwudziesty pobiec na krakowskiej
pętli. Nie będę rozwodził się na temat samej organizacji sprawdzianu biegowego i mojej (jak i kilku innych zawodników) organizacji poranka
przed, bądź co bądź ważnym dla nas biegiem, przejdę od razu do aspektu
sportowego tego wydarzenia.
Na rozgrzewce czułem znany już wielu zawodnikom doskonale „luz
w dupie”. Ruszyłem wydaje mi się mocno, ale pierwszy lap pokazał mi, że wcale
nie jest tak szybko. Decyzja była prosta przestaję patrzeć na lapy i na cokolwiek
innego, wykorzystując znajomość każdego kamyczka puszczam nogi, jak tylko
szybko potrafię na zbiegach i zgonuje na podbiegach. Dało to dobry efekt. Czego
brakło do zwycięstwa? Może obecności na trasie ekipy „Goryli”?
Może właściwie
przetrenowanej zimy? A może po prostu rywale byli lepsi?
Czas 22:40, biorąc pod uwagę, wydłużenie pętli w dwóch miejscach i konieczność podbijania punktów jest naprawdę zadowalający. Patrząc na punktację,
bieg ten z pewnością nie ma większego
znaczenia dla samych eliminacji, w gruncie rzeczy nie był tak istotny, ale był
ważny dla mnie jeśli chodzi o aspekt psychiczny. Pokazałem, że w trzy tygodnie
można przejść "od zera do bohatera", więc może (uprzedzając już trochę późniejsze
wydarzenia) w 5 dni dam radę się przygotować do ultralonga?
1. R.Piotrowski +22.31
2. M.Garbacik +0.09
3. K.Rzeńca +0.13
W eliminacjach wystartowało prawie 50 zawodników, szczególne
uznanie od starego druha należą się Kacprowi, który rozwalił wszystkich jak
chciał. Poniżej mapka, która pokazuje mi, że wcale nie jestem jeszcze taki
mocny i, że po takim biegu konieczna jest wystarczająca ilość snu w nocy.
A i jeszcze?
Dedykacja
Dla mojego ziomka z Ruczaju, a raczej z Cichego. Jak już
pozdobywam te wszystkie medale, to obiecuję zaśpiewamy to razem! Pozdro Kacper!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz