poniedziałek, 7 lipca 2014

Cóż

W jednym poście wspomniałem, że napiszę kilka słów o tegorocznej maturze. Niewątpliwie miała być ona ważnym wydarzeniem, swego rodzaju wyzwaniem/zawodami. Daruję sobie jednak rzucanie frazesami, że łatwo można pogodzić szkołę, z treningami itp. Z pewnością można, ale może trzeba mieć w głowie trochę więcej : ) Jedno jest pewne gdybym nie biegał to na pewno nie uczyłbym się więcej, a bieganie daje mi więcej satysfakcji, nawet niż matematyka. Wyniki, które dostaliśmy pod koniec czerwca okazały się dla mnie dość sporym rozczarowaniem, zwłaszcza 86% z mojej ukochanej rozszerzonej matematyki… Porażka. Ale narzekanie jest zabronione, bo przecież:

Cóż, to tylko bukiet zwykłych róż…



Po wynikach matur nadszedł czas na pierwszy po okresie roztrenowania start. Postanowiłem w lipcu trochę (3 razy) postartować sobie w Biegach Górskich. Na pierwszy rzut poszła kolejna edycja Pereł Małopolski. Tego dnia czułem się wyjątkowo dobrze, pobiegłem dość mocno, przybiegłem pierwszy, same pozytywy : ) Mówiąc jeszcze coś pozytywnego,pozytywnego warto wspomnieć o atmosferze, która panuje na tym cyklu. Na Perłach oprócz biegów na 10km i 21km prowadzone są zawody Nordic Walking, dodatkowy bieg na 3kilometry, czy biegi dla dzieci. Każdy może znaleźć coś dla siebie. Pod tym linkiem, znajduje się relacja z zawodów, która dobrze oddaje jakim wydarzeniem są Perły Małopolski. Już nie po raz pierwszy i z pewnością nie po raz ostatni moje nazwisko zostało pomylone. Ale nie obrażam się, bo przecież:

Cóż, to tylko bukiet zwykłych róż…



W tą niedzielę odbył się, szumnie zapowiadany w poprzednim poście, bieg Limanowa Forrest. Tym razem, w przeciwieństwie do biegu na Perłach, chciałem się wyjątkowo zniszczyć. Jeśli chodzi o pozytywy po tym biegu, śmiało mogę powiedzieć, że to założenie zrealizowałem w 150%. W 150%, bo może trochę nawet przegiąłem, w takim stanie nie byłem jeszcze nigdy. Jednak lód na głowie, chłodna woda i przede wszystkim pomoc miłych pań pozwoliły mi w końcu wstać o własnych siłach. Co było tego główną przyczyną? Przede wszystkim fakt, że moja chora ambicja kazała mi rozpocząć tempem medalistów Mistrzostw Polski Seniorów z tego roku. Po kilometrze to kosztowało bardzo dużo. Byłem taki malutki. Czułem się jak szmata… Być może, gdyby nie ten początek to byłbym w stanie przybiec na 5, 6 miejscu w OPEN, a tak to pozostało mi 9 miejsce w OPEN, 1 w juniorach i lekkie rozczarowanie. Ale nie narzekamy, bo przecież:



Cóż, to tylko bukiet zwykłych róż…


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz