Podsumowanie tego sezonu nie będzie tak rozbudowane jak
alfabet roku 2014. W tym roku nie było rekordów na GPK, nie było wyrównanej walki z
chłopakami z krajowej czołówki, nie było wyjazdu na Mistrzostwa Świata, nie było udanych
startów na pierwszej zmianie wśród polskich seniorów, nie było też walki
romantycznej jednostki na biegach górskich i ulicznych - człowiek się starzeje,
ot co :)
Z pewnością nie był to dobry sezon, ale nie to będzie
głównym tematem tej blogaskowej notki. Dzisiaj chciałbym się skupić na tych
chwilach, pięknych chwilach, dla których w tym sezonie „warto było żyć”.
Tych dobrych chwil było całkiem
sporo, należy wymienić:
- Zobaczenie samochodu po wycieczce w Krynicy – swoją drogą, Marku, mam ładny dług wdzięczności, bo gdyby nie Ty to pewnie bym już tej notki
dzisiaj nie pisał.
- Powrót w trakcie kadrowego crossu – właściwie ostatniego
akordu moich eliminacji do JWOC.
- Podróż do Krakowa z ultralonga w doborowym towarzystwie i
piwko na tylnim siedzeniu Espace-a. Moje drugie historyczne piwko w tym
samochodzie.
- Finish na drugim etapie Limanowa Cup – kto był ten wie, o
czym mówię.
- Uczucie satysfakcji po wszystkich udanych biegach: Grand
Prix Małopolski, ostatni etap Grand Prix Pomorza czy drugi dzień czeskich
sztafet.
- Moment kiedy przyszedłem do CZ na sprincie podczas
Mistrzowie w Krakowie. Wtedy poczułem, że naprawdę jako Polacy i Wawelowcy nie
mamy się czego wstydzić.
- Wiele pozytywnych momentów było też na Hungarii, gdzie z
jednej strony mentalnie byłem na wakacjach, a z drugiej profesjonalnie
podchodziłem do każdego biegu i małymi kroczkami zbliżałem się do jesiennej
formy.
- Mikro sztafety w trakcie obozu z Czechami, gdzie wraz z
Denisą Kosovą byliśmy dwukrotnie najlepszym teamem MIX. Tego dnia fruwałem po
lesie szybko jak nigdy i prawie bezbłędnie.
- Wrześniowe treningi z Jaśkiem (groble, sikornik), gdy
czułem, że zbliżam się do życiowej formy. Gdy byłem naprawdę mocny, kostka
sprawna, a w perspektywie wiele ciekawych startów. Niestety ten dobry okres nie
został w pełni wykorzystany.
- Weekend z City Racem, gdzie zabawa z mikrofonem połączona
była z dobrymi biegami i interesującą rywalizacją.
- Możliwość organizacji wielu zawodów dla Wawelu i efekt
jaki można było zobaczyć w trakcie odbywania się (GPK, Wawel Cup, KCR) – Mimo,
że niektórzy twierdzą, że były to podwórkowe zawody.
Ale nawiązując do tak zwanego TOP3 należy wymienić:
3. Chwila, kiedy ściągnąłem buty po ultralongu. Pięty były
tak zmasakrowane, a ja taki zadowolony, że się z tego gó**a udało ukręcić bat.
2. Chwila, kiedy wyciągnąłem kolec z buta, w trakcie
przebiegu na trójkę w trakcie Czech Cup. Wtedy poczułem, że „jeszcze nie
wszystko stracone” i zacząłem robić to co „Parfian (…) i Piotrowski (…)” na MP
w Kwidzyniu (cytat z WD).
1. Chwila, kiedy wbiegłem na szczyt Babiej Góry. Abstrahując już od świetnego sportowego wyniku, tam na szczycie czułem takie uczucie wspólnoty.
Wbiegliśmy wszyscy, udało się, to już koniec tej wędrówki, wbiegliśmy na sam
szczyt!
Jeszcze raz podsumowując, reasumując sportowo sezon ten był
dla mnie bardzo rozczarowujący: Nie zostałem Mistrzem w Krakowie, nie wziąłem
udziału w JWOC party, nie zdobyłem swojego pierwszego medalu Mistrzostw Polski
Seniorów („ale co się odwlecze to nie uciecze”). Było jednak wiele chwil, anegdot,
momentów, które były godne zapamiętania. Czy było warto? Myślę, że na pewno bo
„w życiu piękne są tylko chwile” oraz „każdy z nas jest Odysem, co wraca do
swej Itaki” – ten rok był taką stagnacją u nimfy Kalipso : ) Na bieg życia jeszcze przyjdzie pora. Mam nadzieję, że
kolejny sezon będzie lepszy, a anegdoty z tego z pewnością będą opowiadane wnukom
przy kominku. Hej!
A dzisiaj dedykacja dla tych, którzy się dziwią, że wciąż mi
się jeszcze chce:
P.S.
W prowadzeniu blogaska unikałem dotąd wybiegów politycznych,
jednak teraz okoliczności znacząco się zmieniły. Uważam, więc, że każdy
obywatel, któremu nie podoba się to co teraz dzieje się na polskiej scenie
politycznej powinien o tym mówić głośno. Bo nic więcej nam nie pozostaje…
A więc, dedykacja dla
tych co śpiewali w kościołach tą wersję patriotycznej pieśni. Oby za chwile nie
było rzeczywiście powodów do jej śpiewania…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz