poniedziałek, 17 lipca 2017

„Gdy emocje już opadną, jak po wielkiej bitwie kurz…”

Znów wracamy na cyceronowego blogaska, tym razem z relacją z minionego Wawel Cupu. Ci którzy już mają przesyt informacji na temat zawodów niech zakończą lekturę na tym zdaniu. Z kolei dla Tych którzy jeszcze raz chcą sięgnąć pamięcią do wydarzeń z drugiego tygodnia lipca przygotowałem ten alfabet – alfabet Wawel Cup 36. (z uwagi na obszerność tekstu i ilość foteczek w pierwszej wersji od A do J)! Miłej lektury!

A jak Avesta OK i A jak Akrobacje, czyli sympatyczna, duża grupa ze Szwecji, z której zawodnicy na dobiegu do mety i w centrum zawodów bawili się w taki właśnie sposób:


B jak Bob Jebando – GPS-y w trakcie tegorocznych zawodów dostarczyły zawodnikom i kibicom wiele atrakcji (mam nadzieję, że nikt się nie obrazi)!




Z tego fragmentu jestem najbardziej "dumny", bo trochę go z Marcinem picowaliśmy!

oraz B jak Biuro zawodów – jak zwykle szybko, bezproblemowo, w tym roku bez większych kolejek! Dziękujemy szefowej oraz całej wspaniałej ekipie!


C jak Chińczycy – przesympatyczna grupa, którą opiekował się Adam Szmulkowski. Niewątpliwie dodała kolorytu naszej imprezie, a do annałów historii przejdzie, jak trójka najmłodszych z nich pierwszego dnia ratowała zerwane na wietrze flagi! 感谢球员!


D jak Dyzio Włodzimierz, czyli „człowiek legenda z artykułami pierwszej potrzeby”. – postać, której wkładu w organizację tej imprezy, chyba nikomu nie trzeba przedstawiać!


D jak Dołeczki


Nasze dołeczki prezentują się trochę inaczej, ale kto był ten nie zaprzeczy, że są równie intrygujące!


i wreszcie D jak Dzioba, i D jak Dobiegi, na których walka była ekscytująca. Wydawało się, że sekunda zapasu przed ostatnim etapem wystarczy Radkowi, ale…  „istny potwór” odpalił pod górę! Filmik z dobiegu do obejrzenia na facebook-owym profilu Krzyśka Rzeńcy.


Piosenka zespołu Perfect – "Chciałbym być Dziobą w lesie", tym razem z uwagi na wyniki, chyba trochę mijała się z prawdą, ale na pewno każdy chciałby być Dziobą na dobiegu!


E jak Elita, wreszcie na Wawelu rywalizacja zapowiadała się ciekawie. Bloemen, Csaba, Drągowski Dzioba, Paszyński, Piotrowski, Podziński, Rzeńca czy Wołowczyk – lista startowa robiła wrażenie! Suma summarum walka o zwycięstwo wśród panów zakończyła się… na boisku piłki nożnej. U Pań również było ciekawie, choć zwycięstwo Majki Morawskiej chyba nie podlegało dyskusji!


Do tego roku kategorie „elity” u nas nazywały się M21 i K/W21 (gdyż jak sami twierdziliśmy, na Wawel elita nie przyjeżdża), od przyszłego roku w formularzu będą dostępne kategorie M21E i W21E! Chcemy budować markę zawodów dbając o każdą kategorię, jednocześnie podnosząc poziom rywalizacji wśród najlepszych!

F jak Forystek&Partnerzy, czyli główny sponsor tegorocznej imprezy, któremu po raz kolejny dziękujemy za wsparcie.


oraz F jak Felice(ia) na tegorocznym Wawel Cup można było spotkać wiele uśmiechniętych, szczęśliwych osób!









G jak Gondek Jan i G jak Grill - cichy bohater tegorocznych zawodów, nie będę tu przytaczał cytatu Janka, ale kto słyszał ten wie, że był on myślami na grillu i w dzień, i w nocy! Spore podziękowania za ten „niełatwy orzech” również dla reszty ekipy: pani Mariuszy, Pani Agnieszce, pani Ani, pani Kasi, pani Beacie, Krzysztynowi, Błażejowi, panu Toporowi, panu Jankowi, Grzesiowi (grill masterowi), Ninie, Hani, Kasi Biegun, Majce Lamparskiej i Marcie Michno! Dzięki Wam! Jeśli o kimś zapomniałem to stokroć przepraszam!


H jak Hiszpanie („łosie” z Hiszpanii), sympatyczna dwójka panów, która przyjeżdżając nie do końca znała szczegóły dotyczące wyjazdu i zawodów. Dziękujemy za przyjazd!


I jak Inco, czyli kolejny sponsor naszej imprezy. Poniżej, dla dokumentacji, foteczka pod słynnym banerem!


J jak Jernstrom Tindra, jak Mateusz Dzioba został okrzyknięty „istnym potworem” to co możemy powiedzieć o sympatycznej sprinterce ze Szwecji? Ostatniego dnia wręcz połknęła wszystkie rywalki (dokopując również wielu Panom) i pewnie wygrała konkurs na sumę finishów. Grattis Tindra!




Więcej wkrótce!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz