Znów wracamy na cyceronowego blogaska, tym razem z relacją z
minionego Wawel Cupu. Ci którzy już mają przesyt informacji na temat zawodów
niech zakończą lekturę na tym zdaniu. Z kolei dla Tych którzy jeszcze raz chcą
sięgnąć pamięcią do wydarzeń z drugiego tygodnia lipca przygotowałem ten
alfabet – alfabet Wawel Cup 36. (z uwagi na obszerność tekstu i ilość foteczek
w pierwszej wersji od A do J)! Miłej lektury!
A jak Avesta OK i A jak Akrobacje, czyli sympatyczna,
duża grupa ze Szwecji, z której zawodnicy na dobiegu do mety i w centrum
zawodów bawili się w taki właśnie sposób:
B jak Bob Jebando – GPS-y w trakcie tegorocznych
zawodów dostarczyły zawodnikom i kibicom wiele atrakcji (mam nadzieję, że nikt
się nie obrazi)!
Z tego fragmentu jestem najbardziej "dumny", bo trochę go z Marcinem picowaliśmy!
oraz B jak Biuro zawodów – jak zwykle szybko,
bezproblemowo, w tym roku bez większych kolejek! Dziękujemy szefowej oraz całej
wspaniałej ekipie!
C jak Chińczycy – przesympatyczna grupa,
którą opiekował się Adam Szmulkowski. Niewątpliwie dodała kolorytu naszej
imprezie, a do annałów historii przejdzie, jak trójka najmłodszych z nich
pierwszego dnia ratowała zerwane na wietrze flagi! 感谢球员!
D jak Dyzio Włodzimierz, czyli „człowiek
legenda z artykułami pierwszej potrzeby”. – postać, której wkładu w organizację
tej imprezy, chyba nikomu nie trzeba przedstawiać!
D jak Dołeczki
Nasze dołeczki prezentują się trochę inaczej, ale kto był
ten nie zaprzeczy, że są równie intrygujące!
i wreszcie D jak
Dzioba, i D jak Dobiegi, na
których walka była ekscytująca. Wydawało się, że sekunda zapasu przed ostatnim
etapem wystarczy Radkowi, ale… „istny
potwór” odpalił pod górę! Filmik z dobiegu do obejrzenia na facebook-owym
profilu Krzyśka Rzeńcy.
Piosenka zespołu Perfect – "Chciałbym być Dziobą w lesie", tym
razem z uwagi na wyniki, chyba trochę mijała się z prawdą, ale na pewno każdy chciałby
być Dziobą na dobiegu!
E jak Elita, wreszcie na Wawelu rywalizacja
zapowiadała się ciekawie. Bloemen, Csaba, Drągowski Dzioba, Paszyński, Piotrowski,
Podziński, Rzeńca czy Wołowczyk – lista startowa robiła wrażenie! Suma summarum
walka o zwycięstwo wśród panów zakończyła się… na boisku piłki nożnej. U Pań
również było ciekawie, choć zwycięstwo Majki Morawskiej chyba nie podlegało
dyskusji!
Do tego roku kategorie „elity” u nas nazywały się M21 i K/W21
(gdyż jak sami twierdziliśmy, na Wawel elita nie przyjeżdża), od przyszłego
roku w formularzu będą dostępne kategorie M21E i W21E! Chcemy budować markę
zawodów dbając o każdą kategorię, jednocześnie podnosząc poziom rywalizacji
wśród najlepszych!
F jak Forystek&Partnerzy, czyli główny
sponsor tegorocznej imprezy, któremu po raz kolejny dziękujemy za wsparcie.
oraz F jak Felice(ia) na tegorocznym Wawel Cup
można było spotkać wiele uśmiechniętych, szczęśliwych osób!
G jak Gondek Jan i G jak Grill - cichy
bohater tegorocznych zawodów, nie będę tu przytaczał cytatu Janka, ale kto
słyszał ten wie, że był on myślami na grillu i w dzień, i w nocy! Spore
podziękowania za ten „niełatwy orzech” również dla reszty ekipy: pani Mariuszy,
Pani Agnieszce, pani Ani, pani Kasi, pani Beacie, Krzysztynowi, Błażejowi,
panu Toporowi, panu Jankowi, Grzesiowi (grill masterowi), Ninie, Hani, Kasi Biegun, Majce Lamparskiej
i Marcie Michno! Dzięki Wam! Jeśli o kimś zapomniałem to stokroć przepraszam!
H jak Hiszpanie („łosie” z Hiszpanii),
sympatyczna dwójka panów, która przyjeżdżając nie do końca znała szczegóły
dotyczące wyjazdu i zawodów. Dziękujemy za przyjazd!
I jak Inco, czyli kolejny sponsor naszej
imprezy. Poniżej, dla dokumentacji, foteczka pod słynnym banerem!
J jak Jernstrom Tindra, jak Mateusz Dzioba
został okrzyknięty „istnym potworem” to co możemy powiedzieć o sympatycznej
sprinterce ze Szwecji? Ostatniego dnia wręcz połknęła wszystkie rywalki
(dokopując również wielu Panom) i pewnie wygrała konkurs na sumę finishów.
Grattis Tindra!
Więcej wkrótce!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz