środa, 19 lipca 2017

Alfabet Wawel Cup 36. (Od K do Z)!

K jak Kubuś i K jak Kijak, czyli nasz „parking director”. W tym roku obsługa parkingu była nie lada wyzwaniem stąd powołanie odrębnego stanowiska. Pierwszym oficjalnym dyrektorem parkingu została osoba z ogromnym doświadczeniem i kwalifikacjami. Do tego trzeba dodać, że Kubuś naprawdę miał poczucie odpowiedzialności za to co robi. Mamy nadzieję, że w przyszłym roku znów zgodzi się na posadę dyrektorską. Takich kierowników potrzebujemy!


K jak Karnia-Biskupska Ania – nasza wspaniała (abdykująca) pani prezes oraz nasz kochany financial director, bez niej wszyscy zgubilibyśmy się we wszystkich fakturach i wyliczeniach. Na fotografii już z nowym kolorem włosów ;)


P.S. Pamiętam o białym pendrivie, mój katalog na pulpicie też czeka jakby co!

i K jak Klucze, czyli planowane miejsce biura zawodów i zakwaterowania. Na niewiele ponad miesiąc przed zawodami, szkoła się wycofała i musieliśmy szukać lokum zastępczego. Kogo nie przeprosiłem osobiście za pewne kłopoty w Bydlinie, robię to tutaj. W przyszłym roku tematem zakwaterowania będzie zajmować się już inna osoba.


L jak Lulu, ciocia Lulu, której zawdzięczamy ładne biuletyny i wszelkie grafiki w trakcie zawodów. Jak wyglądał biuletyn autorstwa Michasia można się było przekonać 1,5 roku temu, gdy widniał przez jedną dobę na stronie ;) W ogóle, dziękuję wszystkim pięciu Spajderkom za pomoc. (Zuzi za to, że była grzeczna)!


L jak Listek Marta, czyli osoba z którą wybieram się do Starbucksa, a na Wawelu kierowniczka startu. Co do samego startu, to w tym roku praktycznie o nim nie słyszałem…, czyli ekipa spisała się na medal! Na zdjęciu dodatkowy serwis od ekipy startowej!


M jak Majka i M jak Morawska (na zdjęciach poniżej są obydwie), czyli zwyciężczyni aż 4 etapów w kategorii W21E. Pewną wiktorię w generalce przypieczętowała dobrym biegiem na Pustynii Błędowskiej. Gratulujemy i zapraszamy za rok!



M jak Mapy, tu pozwolę sobie zacytować samego siebie z jednego z poprzednich wpisów ;)

„Nie przyjadę na Wawel, bo tam są słabe mape” – mówią na ogół Ci, którzy od minimum 3 lat nie byli na imprezie. Mapy przed zawodami są kilkukrotnie testowane przez doświadczonych biegaczy. Znaczniki stawiamy 2-3 tygodnie wcześniej, aby móc sprawdzić dokładność i aktualność każdej z nich. Z roku na rok kładziemy nacisk na ich jakość, a nasz główny mapiarz i osoba odpowiedzialna za „aspekt techniczny” (Włodzimierz Dyzio) zyskuje coraz lepszą markę. Najlepiej świadczy o tym przyjeżdżająca do nas co raz większa ilość zawodników z zagranicy. Do tego na ostatni etap (aby wprowadzić coś nowego i aby WD mógł się jeszcze bardziej przyłożyć do pozostałych map), mapę przygotowuje dla nas Jacek Morawski, prawdziwa ekstraklasa polskich kartografów. W związku z tym, przyjedź, zobacz i ewentualnie później mów, że są kiepskie mapy.


M jak Miłość, to nazwa niegdyś popularnego serialu na TVPiS… yyy TVP (miało być bez polityki), dziś nie jest on już tak popularny. Mimo to poniżej kilka zdjęć sympatycznych parek z zawodów (a nawet jednego trójkąta)!





i w końcu M jak Międzynarodowe zawody – „Dwadzieścia flag z czterech kontynentów i flaga Polski, którą wszyscy mamy w naszych sercach.”


N jak Nowa Kaledonia, większej „egzotyki” na Wawel Cup jeszcze chyba nie mieliśmy. Merci d’etre venu!


I jeszcze opinia od naszych gości (na pewno sponsorowana).


O jak Olkusz, gmina na terenie której rozegrane zostały trzy pierwsze etapy. Przedstawiciele miasta Olkusz byli z nami ze swoim stoiskiem na rabsztyńskich błoniach. Dziękujemy za wsparcie w organizacji imprezy i pozdrawiamy (a dokładniej ja pozdrawiam) miłą Panią, która pstrykała foteczki.


oraz O jak Oglądanie GPS-ów. Przepraszam za ten sadyzm z mojej strony, ale myślę, że zdjęcia summa summarum humorystyczne!




P jak Pabianice, czyli według list startowych najliczniejsza grupa zawodników (30), na drugim miejscu O jak Orientuś (29). Przedstawiciele ziemi łódzkiej dopisali na tegorocznych zawodach!



P jak Piotrowski Radzio, który walczył przez całe zawody o zwycięstwo w klasyfikacji dobiegów, a  dość nieoczekiwanie (bo konkretnym Bobie Węgra Csaba w najbardziej technicznej części ostatniego etapu) ostatecznie wskoczył na podium męskiej elity. Gratulujemy wytrwałości!


P jak Pudełek Błażej, czyli ambitny wolontariusz, który wraz z kierownictwem walczył na rabsztyńskich błoniach do wpół do dwunastej. Młody z pomysłem i inicjatywą! Ktoś jeszcze chce zostać wolontariuszem na przyszłorocznej imprezie ;) ?


P jak Podziński Rafał, czyli „umarł król, niech żyje król”. Na foteczce widać walkę w trakcie jednego z PIĘCIU etapowych zwycięstw (a konkretniej zgonika po nim). Średnie w Jaroszowcu czy na Pustynii robią wrażenie <zwłaszcza biorąc pod uwagę walkę na wielu frontach>! Chapeau bas!


i wreszcie P jak Pustynia, czyli niewątpliwie jeden ze smaczków tegorocznej imprezy. Technicznie sama w sobie była raczej prosta (jej okolice już zdecydowanie nie). ale marketingowo i krajobrazowo to była prawdziwa bomba!


R jak Rabsztyn, czyli klimatyczne miejsce od którego rozpoczęliśmy zmagania. Petarda wizerunkowa na dzień dobry, w lesie aż tak technicznie nie było, ale wszyscy później zobaczyli, że to była tylko rozgrzewka!


S jak Skałki, których na Wawelu jak zwykle nie mogło zabraknąć! Typowo jurajski etap zaplanowany został na dzień czwarty. W przyszłym roku skałek będzie więcej!


S jak Sklepy – duża ilość różnych O-sklepów z pewnością dodała kolorytu naszym centrum zawodów. Każdy mógł znaleźć coś dla siebie.



S jak Skorupa Marek (pseudo Skorupa) – nasz dzielny dyrektor techniczny. Na załączonym obrazku wraz ze swoimi pracownikami, w niedzielę niedużo przed północą!


P.S. Galeria pt. "Marek łowca bramek" dostępna na priv ;)

i S jak Speaker, co by nie powiedzieć, czy się styl komentowania podoba czy nie, to jednak pan cyc prezes speaker jest niewątpliwie charyzmatyczną postacią, która dodaje kolorytu imprezie. Spełniać swoje marzenie z dzieciństwa może raz do roku i jest to dla niego duża frajda.

„I słyszymy kolejnego zawodnika, słyszymy jak łamie gałęzie, zaraz podbiegnie do ostatniego punktu, czy złamie nasze serca?!”

„W tej kategorii różnice już trochę większe, ale to są pięciodniowe zawody, wszystko się może zdarzyć, tak jak w Marchewkowym polu Lady Pank!”


T jak Treningi, w których wzięła udział całkiem duża liczba zawodników. Chcemy rozwijać nasze zawody, proponując zawodnikom różne dodatkowe atrakcje. Pomysłów jest co niemiara!


T jak Tatry-orienteering 2017, we wrześniu (trzy miesiące po tym jak nasza impreza widniała w kalendarzu World of O) dowiedzieliśmy się, że organizatorzy wyżej wymienionych zawodów „wpakowali się” w nasz termin. Zaproponowałem współpracę i przełożenie terminu, a po odrzuceniu… za punkt honoru postawiłem sobie cel, żeby tak poprowadzić promocję, by fakt organizacji tych zawodów nie wpłynął na naszą frekwencję. Czy się udało? Sami oceńcie ;) #844


i wreszcie T jak Teren, teren i jeszcze raz teren! 

"W tym roku naszym celem jest przygotowanie takich zawodów, aby każdego dnia na biegaczy czekało „coś innego”. To różnorodność terenu, dobór centrum zawodów w ciekawych miejscach i orientacja na wysokim poziomie mają sprawdzić, że Wawel Cup 36. zostanie zapamiętany na długo!"

To właśnie jego różnorodność i trudność miała być smaczkiem tegorocznych zawodów. Za rok będzie więcej skałek, ale też postaramy się jak najbardziej urozmaicić zawody!



U jak Urbaniak Krzysztof, czyli prezes Polskiego Związku Orientacji Sportowej. Dziękujemy za wsparcie i pomoc przy zakończeniu. W tym roku wróciliśmy do CTZ i bardzo się cieszę z tego powodu, mam nadzieję na owocną współpracę w przyszłości!


W jak Widoki, które towarzyszyły nam w trakcie zawodów. Celowo centra zawodów z najbardziej widowiskową scenerią wybraliśmy na początek i na koniec. Nic tylko podziwiać widoki i poczuć atmosferę zawodów!



Z jak Zielczyńśka Helena, czyli najstarsza zawodniczka tegorocznej imprezy (90lat). Mam nadzieję, do zobaczenia za rok! Na zdjęciu poniżej cała piątka zawodników z najstarszych kategorii W80 i M80!


i wreszcie Z jak Zespół, bo całe wydarzenie nie odbyłoby się gdyby nie praca grupy ludzi. Podziękowania należą się wszystkim, którzy pomagali w trakcie imprezy oraz wszystkim tym, którzy dołożyli swoją cegiełkę przed np. rozdawali ulotki bez prychania czy zgłaszali swoje pomysły i inicjatywy. Dzięki Wam!






To już koniec bejbe skończyło się love story! Tegoroczna edycja już za nami, a jak się pewnie spodziewacie mnóstwo przemyśleń i pomysłów na kolejny rok jest już w naszych głowach! Do zobaczenia!


Ahoj czytelnicy! Kolejny odcinek pt. „Nie sztuka dobrze biegać jak się jest w formie, sztuką jest umiejętnie się przeciągnąć jak się jest grubym cieniasem!” już wkrótce! Zapraszam!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz