"Zestawienie niefinansowe", tak pierwotnie miał brzmieć tytuł
tej notki. Niewątpliwie przed nami notka, która będzie pewnym zestawieniem; nie
będzie to również często sporządzane zestawienie finansowe. Poprzedni post na
garbacikowym blogasku był jednak REKORDOWY jeśli chodzi o ilość wyświetleń i
jak to powiedziała jedna z moich wiernych czytelniczek (i byłych dziewczyn!): „też
nie powiem żebym czytala wszytsko co wrzucasz ale jak mnie zaciekawisz tytulem
to wejde :P” Pozdrowienia dla SG! A więc drodzy czytelnicy, dziś noteczka o sezonie 2016, w którym
los nie raz zagrał ze mną w pokera, parapaparapapa!
Wróćmy jeszcze do wpisu z przed 11 miesięcy:
„A teraz czas na cele sportowe, w podsumowaniu sezonu
dokładnie się z nich rozliczę”
Legenda
kolor zielony – cel zrealizowany
kolor niebieski – cel częściowo zrealizowany
kolor czerwony – cel niezrealizowany
"I nadrzędny cel: awans (...), do bram (...) raju, do których pukali siedmiokrotnie. Czasem po cichu, jakby onieśmieleni, innym razem z całych sił, rozpaczliwie łomocząc do utraty tchu"
#roadtoAugustów
Przypomnę sobie pewien film z licealnej lekcji religii (jak
ktoś kojarzy tytuł, proszę o przypomnienie), gdzie pewien mentor prowadził
swojego ucznia na szczyt góry, by pokazać mu bezwartościowy kamień. Młody
sportowiec był zły, że zmarnowany został jego czas. Celem mistrza było
pokazanie, że to nie sam szczyt, nie samo mistrzostwo jest najważniejsze, tylko
droga i trud jaki podjął. Wracając do kwietnia to niestety jakieś 200 metrów
przed szczytem się potknąłem, a nawiązując do tytułowej nomenklatury para
króli, którą miałem na ręce okazała się kiepskim rozdaniem. Jakkolwiek droga
była piękna, raz jeszcze możecie przeczytać o tym – w poście pt. „Nie żałuję”. A dla mnie drogowskazem niech będzie Artur Kern, dzięki za inspirację!
Cele dodatkowe (żaden z nich nie zastąpi celu
głównego, jednak spełnianie każdego z nich będzie mi dawało trochę satysfakcji):
- zrobić „najnaja” na Grand Prix Krakowa w Biegach Górskich
Proszę bardzo, cel w 100% zrealizowany. Co on wtedy był
młody i natchniony!
- przebiec półmaraton poniżej 3:40 min/km
Proszę bardzo, 75:10. Bezpośrednio po biegu co prawda nie
byłem aż tak zadowolony, ale teraz bardzo to doceniam. Jakkolwiek wciąż wydaje
mi się, że byłem przygotowany na troszeczkę więcej, a problemy
kolkowo-obtarciowe sprawiły, że zwolniłem na ostatniej czwórce.
- podnosić poziom rywalizacji młodych, zdolnych na Grand
Prix Małopolski i pokazywać chłopakom, że „stare” jeszcze potrafi : )
Oj potrafi! Ciężko odnieść się jednak specjalnie do tego
celu, gdyż nie było on wymierny, a ja z początkiem kwietnia zakończyłem
profesjonalny trening. Jakkolwiek na zimowych klasykach i GPM (trzy zwycięstwa)
było spoko loko, parapaparapapa!
- kontynuować udane starty sztafetowe w SHK i może w jakimś biegu pobiec w pierwszym teamie?
Wyłączając zabawę na Mistrzostwach Czech w sprinterskim BnO, nie wystartowałem w żadnych biegu sztafetowym. Wiadomo, z gó*na bata się ukręcić nie da. Jakkolwiek kilka wyjazdów, w tym ten świąteczny było bardzo fajnych. Pozdrowienia dla czeskich znajomych klubowych!
- kontynuować udane starty sztafetowe w SHK i może w jakimś biegu pobiec w pierwszym teamie?
Wyłączając zabawę na Mistrzostwach Czech w sprinterskim BnO, nie wystartowałem w żadnych biegu sztafetowym. Wiadomo, z gó*na bata się ukręcić nie da. Jakkolwiek kilka wyjazdów, w tym ten świąteczny było bardzo fajnych. Pozdrowienia dla czeskich znajomych klubowych!
- przeciągnąć się za Kratovem na długiej nocnej
Tu bez komentarza, do Szwecji nawet nie było po co jechać :
)
- dostać się na Akademickie Mistrzostwa Świata
- pobiec w Miskolcu tak pewnie jak zawsze na Węgrzech
biegam, tylko że jeszcze trochę lepiej. Nie chodzi mi tu konkretnie o wynik,
ale o zadowolenie z biegu, o świadomość, że to był „max”
Też rozwijać specjalnie nie ma po co. Tym razem specjalnie
dla Was wrzucę bukiet niebieskich róż.
- ciułać punkty w rankingu Polski, by przed jesienią
zapewnić sobie korzystną pozycję startową
Zdecydowanie cel ten nie został zrealizowany – ultra long nieukończony,
sprint w III lidze, a na O-Gamesy nie mogłem pojechać.
- być cały czas w TOP10 na indywidualnych MP i stworzyć
sztafety na TOP6
Pierwsza część nie była nawet bliska spełnienu, na sprincie
biegłem w III lidze, a całą jesień w drugiej. Przy lepszej karcie na river, szansa na TOP10 była tylko na klasyku. Druga część jak najbardziej
zrealizowana, na sztafetach sprinterskich szansa na TOP6 stworzyła się sama, a
na leśnych byliśmy niewątpliwie jedną z największych niespodzianek weekendu. Dzięki chłopaki!
- zaatakować TOP6, na MP w biegu alpejskim – może kalendarz
pozwoli.
Mimo, że podczas rywalizacji Kamila Jastrzębskiego i Krzyśka
Bodurki spędzałem bardzo miły weekend to mogę powiedzieć, że kalendarz by
pozwolił. Poker nie pozwolił.
W trakcie roku było tak dobrze, że powstał jeszcze jeden
cel/małe marzenie – aby wystartować na World Cupie. Odważę się stwierdzić, że z
marcową formą nie byłbym tam najsłabszym ogniwem. Ale jak wtedy było, to Ci co
mnie znają i czytają zapewne wiedzą!
Kończąc już te rozważania na tematach konkretnych celów,
było jak było. Był to rok dla mnie bardzo wyjątkowy, wydarzyło się mnóstwo
ciekawych rzeczy. Z żartobliwej listy celów (o której wie tylko jedna
czytelniczka, pozdrawiam Martę) sformułowanej w maju udało się zrealizować 75%,
niezły wynik :P Były sukcesy, porażki, uniesienia i rozgoryczenia! Tak chyba w
życiu jest, że musi się dużo dziać, żeby ŻYĆ. Fajnie się angażować, być zwariowanym i ambitnym.
Sezonu 2016 już zakończony (w tym roku na trzech
zakończeniach), czas na nowe rozdanie parapaparapapa.
Czas na nowe sportowe cele, dla ciekawych zapowiadam tytuł
kolejnej notki – „Zatańczysz ze mną jeszcze raz…” Pozdrowienia dla inspiratora kolejnego tekstu Gajkowskiego!
I jeszcze dedykacja, choć zarówno pozdrowień, jak i piosenek w tym wpisie było
sporo. Dla wszystkich tych…? A może po prostu, przesłanie dla każdego : ) !!!
I jeszcze Małe Tęsknoty, ahoj!