środa, 14 października 2015

Kraków City Race - analiza

Rzadko kiedy decyduję się na zabawę w wnikliwą, blogaskową analizę biegu od deski do deski. Tym razem, jednak moim zdaniem minione zawody zasługują na takową zabawę. Kraków City Race zaprezentował niewątpliwie sportowe walory rywalizacji, jak i aspekt „turystyczny”. Tak samo my miejscowi, jak i mnóstwo zawodników z zagranicy miało okazję zobaczyć uroki najpiękniejszego w Polsce miasta.




             
Wracając do rywalizacji sportowej sensu largo, rywale w trakcie tych zawodów byli tacy w sam raz : ) Z jednej strony brak zawodników z ścisłego krajowego topu, z drugiej duża liczba solidnych biegaczy na wysokim poziomie sprawiły, że rywalizacja w elicie dla mnie zapowiadała się niezwykle pasjonująco.
           
Płynnie przechodząc do rywalizacji sensu stricte, czyli mojego biegu. Na wstępnie muszę zaznaczyć, że niestety tego dnia zwycięstwo było poza moim zasięgiem. Miałem strasznie pospinane łydki i praktycznie ciężko było mówić o jakimkolwiek wybiciu, nogi nie pracowały jak należy, nie wykorzystały moich pełnych możliwości wydolnościowych. Wpływ na to mógł mieć tydzień średniego trenowania i wiktoria z dnia poprzedniego. Tak się przedstawiało moje tempo na przestrzeni całego biegu, zwłaszcza w środkowej części bardzo siadło.
                

Wśród założeń na ten bieg należało wymienić:

a) rozczytywanie do przodu (wreszcie był na to czas)
b) kontrola tego co się dzieje teraz i gdzie będę za 30 sekund
c) naparzanie, gdzie się da

Rozpocznę analizę kilku wybranych zawodników z GPS-ami. A więc do dzieła! Na pierwszy punkt popełniłem właściwie jedyny błąd wariantowy, analizując międzyczasy ten z lewej był 3-4 sekundy lepszy.


Na trójkę za bardzo zająłem się tym, co będzie się działo dalej i straciłem pojęcie co się dzieje teraz. 40 sekund w plecy i jeden z dwóch największych błędów na trasie.


Na szóstkę wybrałem


lepszy wariant, ten motyw się będzie jeszcze często powtarzał. Kolejne przebiegi były raczej proste, choć przykładowo Marcin na siódemkę trochę popłynął.


Kolejny przebieg przez Wisłę prawie wszyscy słusznie wzięli z prawej, tylko Janek took worse routechoice. Następny przebieg to z kolei zły wariantowy wybór zwycięzcy tego biegu. Na dwunastkę można było ciąć (4sekundy błędu u mnie) – dziura w żywopłocie. Kolejny przebieg to błąd Marcina.


Teraz kilka słów o dwóch przebiegach na PK15 i PK17 gdzie biegnąc bezbłędnie straciłem sporo, jak myślicie dlaczego?




Na osiemnastkę straciłem znacząco zbyt dużo, gdyż bawiłem się tam w wybór wariantu na długi przebieg. Trwało to zbyt długo, a i tak biegnąc na dwudziestkę raz się zatrzymałem, „czy na pewno przez ten most można”. Dodatkowo niezbyt bystrze zbiegłem po schodach, a można było górą. Sam wariant na piątkę z plusem, znów lepszy; 15 sekund błędu z tymi schodami już prezentuje się gorzej.



W trakcie długiego przebiegu szukałem wejścia na następny i zastanawiałem się z lewej czy z prawej (środka nie widząc - nie rozważając). Biegnąc z lewej i przedzierając się przez stos gałęzi przyszło mi namyśl: „Czy nikt tędy nie biegł?”. No chyba nie biegł : ) Tu straciłem drugie miejsce.


Drugi i ostatni błąd wariantowy popełniłem na kolejny punkt pakując się w głęboki piasek po którym biegł się wujowo. 


Kolejne przebiegi były raczej prościarskie, choć też warianty były.
Tu raczej równorzędne:


Tu lewy lepszy:


Jeszcze kilka słów o tym żywopłocie – szacun dla tych uczciwych co obiegali (Jack, Marcin, Jasiek, Karol i pewnie jeszcze wielu):


Ja widziałem w nim dziurę na mapie, plus miałem wątpliwości czy aby na pewno to ten najciemniejszy kolor, nie chciałem po raz kolejny (co już mi się nieraz zdarzało) być tym na siłę uczciwym frajerem.


Dalej były dwa przebiegi wariantowe, gdzie zyskałem sporo nad niektórymi zawodnikami, byli tacy, którym koniecznie zależało, aby zobaczyć jak wygląda Wawel od środka. W trakcie zbiegu wziąłem też żelika, który naładował baterię na końcówkę biegu.



Na końcówce tempo nadawał mi Jasiek, dzięki! Zrobiłem jeszcze 4 sekundy błędu, zbyt długo biegnąc traską, gdzie czasem biegam rozbiegania.


Do końca tempo było mocne (na tyle mocne ile moje łydki były w stanie), do podium trochę brakło.

1. K.Drągowski 51.00
2. J.Kosky       +2.46
3. A.Kupriiets   +2.53
4. M.Garbacik   +3.31


Bieg ten niewątpliwie był dla mnie dużym przeżyciem, pozostaną wspomnienia. Na minus te dwa błędy i forma fizyczna, na duży plus jakość moich wariantów, wariantowo rozwaliłem ten bieg! I tylko prośba do Piotrka, żeby Ci się chciało zrobić znów coś takiego za rok, było naprawdę fajnie i sportowo, i turystycznie. Myślę, że o to w tym biegu chodziło!


2 komentarze: