Rok zbliża się ku końcowi, czas
na kolejny z wpisów podsumowujących. Jednocześnie myślę, że mogę już w
tajemniczy sposób poinformować fanów blogaska, że będzie to jeden z ostatnich
postów na blogu (w tej formie). Szczegóły mam nadzieję przed końcem stycznia!
Oprócz tego, że pan Cyceron został panem prezesem z lekkim
brzuszkiem, wrzucającym mniej lub bardziej śmieszne analizy bukmacherskie,
wciąż jeszcze biega i startuje w zawodach. Może trochę z innym nastawieniem,
ale czy to nastawienie przynosi mu mniej radości? Wątpię! Zatem do dzieła, czas
na najważniejsze 10 wydarzeń sportowych roku 2018 (w kolejności od najmniej do najbardziej ważnego). To był absolutnie wyjątkowy rok, przeżyjmy go jeszcze raz!
10. Walka o życie na Limanowa Cup
Walka o jak najlepszy wynik jest interesująca, ale czym jest
w porównaniu z walką o życie? Historia ta znalazła się w tym zestawieniu,
ponieważ gdy ktoś powie „Niech pierwszy rzuci kamień ten kto nigdy nie pił na
zawodach brudnej wody ze strumienia” nie będę mógł rzucić. To był szalony bieg!
9. Łotewski dzik!
Cytując blogaska: „Na zawodach było sporo wolnego czasu,
dlatego Michaś biegając i ćwicząc wracał do formy z dawnych lat**. Dwa razy
udało się wystartować w Latvia O-week. Szczególnie drugi bieg jeśli chodzi o
średnią na kilometr był już konkretny - napieranie (w moim tempie od startu do
mety) - i drugie miejsce w OPEN, w M20 na tej samej trasie byłyby już tylko 2
sekundy straty, w M21A i M35 zwycięstwo).” Drugi z tych biegów dał mi solidną
dawkę satysfakcji!
**jak wiadomo jeszcze nie wrócił :D
8. Bieg Wschodzącego Słońca
Na początek wyjątkowo bliski sercu kawałek:
Przechodząc już do samego biegu, znów cytując blogaska: „Bieg
Wschodzącego Słońca, podczas którego Michaś przypomniał sobie, że jednak jest
prawdziwym góralem. Spokojny początek i ciągle rozpędzanie się sprawiły, że
czułem ogromną przyjemność z biegania. Siły rozłożyłem chyba aż za dobrze, gdyż
ostatnie 1,5 kilometra to już nie był bieg/mocny marsz tylko wręcz skakanie po
skałach. 7. miejsce w OPEN i duża satysfakcja z powrotu na mój ulubiony szczyt.
Myślę jednak, że przyjemniejsze od samego biegu było kontemplowanie chwil tam
na górze. Beautiful day!” Pragnę dodać jeszcze, że takiej przyjemności z
biegania podczas biegów górskich jak podczas biegu na Babią Górę nie miałem
chyba nigdy. Gdy byłem w formie zawsze inaczej rozkładało się siły ;)
7. Zakład i flow
Wyjazd na Grand Prix Pomorza był kolejnym przykładem
specyficznego podejścia Michasia do biegania w tym sezonie. Pierwszego dnia
biegał middle’a w elicie, drugiego klepał w komputer i przygotowywał wieczorne
spotkanie, by w niedzielę ruszyć do boju na skróconym klasyku. W pamięci
pozostanie (we frajerski sposób) przegrany zakład Michała Krzysztyńskiego**
oraz niesamowite poczucie flow jakie towarzyszyło mi na niedzielnym biegu. Czas
może nie był kosmiczny, ale radość z mijania górek i kolejnych zawodników
nieprawdopodobna!
**Michaś K gonił Michasia G na dwie minuty, dogonił go,
przegonił, miał ponad 2 minuty przewagi, a i tak musiał po zawodach…
6. Nocny koszmar?
Pytaniem retorycznym postawionym w tytule podpunktu, przejdę
do blogaskowej analizy sztafet pokoleń na KMP.
Plusy:
- Podium (drugie z rzędu na Klubowych Mistrzostwach Polski
podczas sztafet pokoleń).
- Pierwszy raz w życiu uczucie flow na biegu nocnym, świetny
bieg do połowy trasy.
- Dobra dyspozycja biegowa (mimo, że to był trzeci bieg w
przeciągu doby).
- Mnóstwo super wspomnień (ze wspaniałymi kibicami, głośnym
dopingiem, finiszem do mety i super imprezą w centrum zawodów włącznie).
Minusy:
- Podium (drugie z rzędu na Klubowych Mistrzostwach Polski
podczas sztafet pokoleń).
- Zgaszone światło i zaprzepaszczona szansa na dobry bieg.
- Wybiegnięcie poza mapę.
- Zagotowana głowa w drugiej części trasy.
A czy ten bieg był Nocnym koszmarem czy jednak dobrą zabawą
i solidną dawką wspomnień, drodzy czytelnicy odpowiedzcie sobie sami :)
5. 5 km Road Race Wind
Za endomondo kolejne kilometry to 3:22, 3:38, 3:39, 3:28,
3:24 – oczywiście do każdego trzeba minimalnie dołożyć, gdyż zegarek pokazał
więcej niż 5 km. 17:46 – sprawdzian zaliczony na 4-***, niepodległość uczczona,
wspomnienie klimatu finiszu na starym greckim stadionie pozostanie na zawsze :
)
***Nie da się ukryć, że przygotowanie do tego sprawdzianu w
tej fazie sezonu było już na takie 3--
4. Chociaż, wie że chciałem z nim przeżyć swój pierwszy raz…
Bieg już szerzej opisywany na tym blogasku, wspomnijmy tylko
dobrze wykonaną robotę i słynne już za 4 lata, już za 4 lata…
„Niestety jak to się mówi: "nie tym razem",
"może za rok", "już za cztery lata", "sralis
mazgalis" itp. Ogromne gratulacje dla Panów z Paulinum. Widać, że tworzą
świetny zespół i zasłużyli na swój pierwszy raz. Wsparcie w zespole i wzajemne
zaangażowanie jest bardzo ważne. Chciałbym podziękować za nie również moim kolegom
i pozostaje powiedzieć "Może za rok". To co wyczekane smakuje
najlepiej, zatem czekajmy dalej :D”
3. Mężczyźni lubią brąz!
Bieg, który w pamięci pana Cycerona, musi pozostać na długo.
Poziom przygotowania oddawał 5:08 na 1500 m. I mimo, że naprawdę nie boję się
wyzwań i trudnych zadań, tym razem dla Wawelu szukałem na pierwszą zmianę kogoś
innego. Znaleźć się nie udało...
Bieg był heroiczną walką w bardzo lubianym przeze mnie terenie. Jeszcze w połowie trasy pan Cyceron był na prowadzeniu, później ekipa z krótszego rozbicia w ostatnim jarze znacząco uciekła. Zjadł mnie również Mr Pasza i niemal równie słaby jak ja Mr Gucio. Mimo tego poczucie dobrze wykonanej roboty i satysfakcji po biegu było ogromne. Jak to Lupek powiedział teraz „Garbacik będzie przez pół roku o tym biegu opowiadał”.
Bieg był heroiczną walką w bardzo lubianym przeze mnie terenie. Jeszcze w połowie trasy pan Cyceron był na prowadzeniu, później ekipa z krótszego rozbicia w ostatnim jarze znacząco uciekła. Zjadł mnie również Mr Pasza i niemal równie słaby jak ja Mr Gucio. Mimo tego poczucie dobrze wykonanej roboty i satysfakcji po biegu było ogromne. Jak to Lupek powiedział teraz „Garbacik będzie przez pół roku o tym biegu opowiadał”.
2. 21,097 km szczęścia
Pora na kolejny cytat, cytat dobrze oddający to co działo się 14
października w Krakowie:
„Po przebiegnięciu takiego dystansu, myślę że już nigdy nie
napisałbym, jak niegdyś we wpisie "Nie czuje jakiejś takiej mega
satysfakcji, ten półmaraton po prostu się odbył". Cudownie jest wrócić do
biegania, do rywalizacji, cudownie jest znów móc przebiec półmaraton! Ten
półmaraton to ogromna dawka satysfakcji, wysiłku, wspaniały zespół, życzliwi ludzie,
przełamywanie własnych słabości, walka ze wszystkich sił... Te 21,097
kilometrów to było prawdziwe 21,097 kilometrów szczęścia.”
1. Powrót do biegania
I na koniec, moi drodzy, zwrócę uwagę, że najbardziej
doceniamy coś czego nie mamy. Dlatego zwycięzcą plebiscytu na najważniejsze
wydarzenie sportowe 2018 roku zostaje powrót do biegania i 5:08 na 1500m na lekkoatletycznych
zawodach w ramach AMM. Wcześniej jeszcze była Warszawska Mila i Grand Prix
Mazowsza, ale z uwagi na czasową padakę jakoś ten bieg najbardziej mi tutaj
pasuje. Dzięki temu teraz mogę hasać po górach, dbać o zdrowie i cieszyć się
bieganiem. Szczególne podziękowania i dedykacja tutaj dla duetu Jan Paradowski
i Michał Kaczmarek. Dziękuję Wam za te pierwsze 9 punktów, za ten wyjątkowy rok!
Co przyniesie nam rok 2019? Bardzo ciekawe pytanie, oby do pokonania była niejedna ciekawa góra! Wszystkiego dobrego w nowym roku, drodzy czytelnicy!