Mistrzostwa Świata zaczęły się, a właściwie skończyły dla
mnie już w czwartek. Wraz z klubem miałem okazję zorganizować duże zawody dla
prawników, podczas których niestety padał deszcz. Nie zadbałem o rzeczy na
zmianę i siedziałem mokry przez dość duży okres czasu. Mniejsza z tym. Przez piątek
i sobotę odbywała się walka z przeziębieniem, a przede wszystkim swoją głową.
Niestety nie udało się, mój wynik mnie bardzo rozczarował. Był to jeden z dwóch
biegów górskich w tym roku, który mi nie poszedł. Trochę żal...
Ładne widoki z trasy:
Wróćmy zatem do samego biegu. Jak wynik nie był pozytywny,
to z perspektywy czasu sam bieg będę wspominał jak najbardziej pozytywnie. Stan
to jakiego się doprowadziłem, siły które zostawiłem, a przede wszystkim ciągła
wola walki sprawiają, że bieg ten na długo pozostanie mi w pamięci. Koło 2,5
kilometra poczułem, że mam dość i jednak do końca dobrze to się nie czuję,
przez 6 kilometrów prawie cały czas
szedłem i wyprzedzali mnie kolejni zawodnicy, ale za to ja pokonywałem kolejne
góry w swojej głowie. Koło 4 kilometra szczerze chciałem już zejść, ale to się
nie mogło tak skończyć. Nie miałem siły myśleć o niczym, nawet o swoich motywatorach. Liczyło się tylko to co jest tu i teraz. Teraz trzeba było walczyć dalej, ostatni kilometr był
heroiczną walką z Meksykaninem o 45 miejsce... On caly czas biegł, jak caly czas
szedłem, wygrał 3 sekundy…Tak zimno na
mecie nie było mi jeszcze nigdy, tak źle
chyba się też jeszcze nie czułem. To było jednak pozytywne : )
Z pewnością Mistrzostwa Świata były dla mnie wspaniałym
przeżyciem i będą bardzo cennym doświadczeniem. Na tak zorganizowanej imprezie jeszcze
nigdy nie byłem, z tak dobrymi rywalami się jeszcze nigdy nie ścigałem. A o to
garść ciekawostek z Mistrzostw Świata w Casette di Massa.
- złotym medalistą w juniorach został Philip Kipyego z
Ugandy, którego rekord życiowy na 5km jest lepszy od rekordu polski słynnego
Malinowskiego, o którego kilometrarzu opowiadał coach z Pabianic na obozie w
Żelazku w 2011 i wynosi 13:16.92.
- zająłem 46 miejsce z 72 zawodników, którzy wystartowali, tracąc
do zwycięzcy ponad 11 minut. Drużynowo wśród juniorów Polska była dziewiąta.
- orientacyjny Mistrz Świata z Bułgarii z dystansu sprinterskiego Tim
Robertson był 32, pokonał mnie o 2:33.
- Na szóstym
kilometrze mijał mnie Turek, jak patrzę teraz na wyniki to jest niemożliwe by tak
późno mijał mnie jakiś Turek. O co chodzi?
- Najbardziej bolesna statystyka. Na tej samej trasie lepszy
ode mnie czas uzyskało 21 seniorek…
Podsumowując. Z mojego wyniku zadowolony nie jestem. Nie
chciałem pojechać tylko na wycieczkę i wiem, że w Biegach Górskich stać mnie na
dużo, dużo więcej. Jednak obiecuję, że jeszcze wrócę i w seniorach będę dużo
mocniejszy i będę pamiętać, że podczas najwyższej formy trzeba najbardziej o
siebie dbać! A same mistrzostwa będę wspominał jednak pozytywnie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz