środa, 27 sierpnia 2014

"Każdy z nas jest Odysem, co wraca do swej Itaki."


W trakcie, a właściwie już pod koniec wciąż odbywających się zawodów Grand Prix Silesia miałem okazję uczestniczyć w następnych zmaganiach. W Grand Prix Pomorza brałem udział 2 lata temu i… były to chyba jak dotąd najbardziej udane zawody w BnO w moim życiu. Veni Vidi Vici! 3x1. Później niestety zaliczyłem najbardziej nieudane Mistrzostwa Polski w swoim życiu. 




Ale dość już tych wspominek, wracamy do roku 2014 i do piątku – pierwszego etapu Grand Prix Pomorza. Od początku byłem mocno skoncentrowany i pomimo błędu na dwójkę udawało mi się realizować swoje założenia. Aż nagle koło drugiego kilometra zaczęła pojawiać się zadyszka, od dziewiątki zacząłem mieć już spory problem z brzuchem, a co za tym idzie z koncentracją. Mniej więcej od czternastki napierdzielał już nie do wytrzymania. Marzyłem tylko by dobiec, mimo to cały czas pamiętałem o swoich założeniach i jakoś szło, aż do siedemnastki, gdzie chyba tylko człowiek chory na „żydowską hiszpankę” mógł tak zinterpretować rzeźbę terenu.  Prawie 2’ poszło w siną dal. Do mety już bez większych przygód technicznych, na dziewiętnastkę dogonił mnie Gucio. Już wiedziałem, że czas będzie słaby, jakoś za nim udało mi się doczłapać do mety. Z tego biegu jestem umiarkowanie zadowolony, kiedy czułem się w miarę normalnie to udawało mi się realizować swoje założenia, a wiele przebiegów w trakcie szalejącego GPS też było realizowane dobrze. Strata? 8’ minut do biegającego w innej lidze Bartka Pawlaka, 3’-4’ do głównego peletonu, szkoda tego błędu na 2’, bo byłby kontakt z czołówką przed następnymi etapami.



Grand Prix Silesia – Garbacik 1:0

Następnego dnia? Chciałem przede wszystkim skończyć. Marzyłem, aby przestało boleć, bo cały poranek GPS przypominał o sobie. Chciałem się jednak skupić na tym co pozytywne, walczyć na trasie, myśleć tylko o mapie. Tego dnia jednak z uwagi na mój stan zdrowia, odpuściłem sobie trochę dokładne przygotowanie do startu. A jak to kiedyś powiedział Sławek: „Jeśli rozgrzejesz się jak piz*a będziesz biegał jak piz*a” – dzięki za ten cytat : ) Tak też trochę było na początku sobotnich zmagań. Jednak od mniej więcej wybiegnięcia z motylka, zacząłem łapać swój rytm, na każdy punkt wiedziałem co chcę zrobić, znów towarzyszyło mi uczucie flow, GPS bolał ale pozwalał biec. Tego dnia starałem się biegać po drogach tak dużo jak to jest możliwe,  lecz co najważniejsze bieg był równy. I? Udało się! Skończyłem ten dystans, zadziabany, ze stratą ponad 6’ do Mistrza Świata. Do podium brakło niewiele, szkoda. 1’ mniej stracona na początku i byłbym już naprawdę zadowolony.



Grand Prix Silesia – Garbacik 1:1

Trzeci etap był dla mnie niezwykle ważnym wydarzeniem. Był to pierwszy bieg, od nie pamiętam kiedy, podczas którego nie napieprzał mnie brzuch. Tego dnia jednak czułem się wyjątkowo słabo i gdyby nie fakt, że dogonili mnie Niemiec z Karolem to jeszcze pewnie bym w tym lesie siedział. Dzięki Wam! Za ich plecami tempo musiałem podkręcić, wiozłem się za nimi przez kilka punktów próbując złapać oddech. Po drugim długim przebiegu zacząłem czuć się lepiej i była szansa by wskoczyć jeszcze na 5 miejsce, ale… nie wyczytałem przejścia na przedostatni punkt i w ten oto sposób Niemiec zyskał nade mną ponad 30 sekund. 6 miejsce w M21E przy takiej stawce i przy takim stanie zdrowia uważam za dobry prognostyk.



Grand Prix Silesia – Garbacik 1:2



A co teraz? Ostatecznie ogłaszam, że Grand Prix Silesia została pokonana i rozpoczynam w Krakowie dwutygodniowy obóz przygotowawczy do Mistrzostw Świata. Wracam do biegania - do swojej Itaki i mam nadzieję, że uda mi się dobrze wykorzystać tą końcówkę wakacji. Aż się chce napieprzać (z głową) po takiej przerwie!

Pierwszy trening od niepamiętnych czasów:





poniedziałek, 25 sierpnia 2014

Cena GPS


W dzisiejszych czasach GPS-y stają się coraz bardziej dostępne, ich cena z roku na rok staje się niższa. Większość zawodników biega z zegarkami wyposażonymi w nadajnik GPS, prawie każdy z nas korzysta z samochodowej nawigacji, jednak… Tegoroczny GPS kosztował mnie bardzo dużo, zbyt dużo. 


Once upon a time udałem się na zawody do Czech - Grand Prix Silesia, przed nimi czułem się wyjątkowo dobrze, we wtorek zrobiłem rozbieganko w konkretnym tempie (końcówka poniżej 4:15), na niskim tętnie. Fajny trening.


Zawody, jak zawody. Z założenia miał to być kolejny etap treningu, przygotowań do super formy, która miała nadejść we wrześniu. Czułem się na nich bardzo dobrze. Mocno miałem biegać sprint i klasyki, biegi średniodystansowe miałem przetruchtać. 








Z obu klasyków jestem mega zadowolony, podczas obu biegów czułem towarzyszące mi flow. Klasyfikację łączną wygrałem z drugim niecałe 11 minut, jednak nie to było najważniejsze. Cieszyłem się z dobrej formy, ze sprawnego biegania po lesie i z wielu biegów, które miały jeszcze nadejść w te wakacje, miały mi sprawić sporo radości.

Jednak jak mawiał klasyk:

-Panie Profesorze nie mogę pisać na tej ławce, bo ona jest twarda.
-Życie jest twarde, droga Agato. (M.Liszowski)


W każdym bądź razie ten post jest publikowany sporo po zawodach, z prostej przyczyny. Ciężko mi było/ dalej ciężko jest znaleźć cokolwiek pozytywnego z tegorocznego GPS, którego cena była za wysoka. Mimo tego, że się bardzo broniłem, spałem w  „izolatce” dopadło mnie to gó*no, co dopadło wielu zawodników na GPS, a trzymało chyba najdłużej ze wszystkich.  3 tygodnie nie trenowania, fatalna kondycja fizyczna, psychiczna, zepsute najdłuższe wakacje w życiu, stanie się nacjonalistą i ksenofobem, fatalne samopoczucie na Grand Prix Pomorza - taka jest cena GPS. I co dalej? Trzeba znaleźć coś pozytywnego, pozytywnego

 1. Wszystko co złe to się w końcu kończy!
          2. Po każdym upadku stajesz się silniejszy.
          3. Jeszcze bardziej będę w przyszłości potrafił docenić to, że jestem zdrowy.

Mimo tego, że końcówka tych wakacji już na pewno nie będzie tak udana jak mogłaby być, chciałbym zakończyć ten post POZYTYWNYM akcentem. Wszystko wskazuje na to, że jestem już zdrowy  i  może być jeszcze dobrze. Liczę na szczęśliwe zakończenie tegorocznego GPS, które zamiast trwać 4 dni, trwało 3 i pół tygodnia. Liczę, że jeszcze będzie dobrze! A czy musi być dobrze? Nie wiem, ale cóż…

To przecież tylko:




P.S.

Będzie dobrze, Popatrz Pozytywnie!

środa, 13 sierpnia 2014

Preparing for Polish Champs part III


I was really happy, when I got to konow, that during Wawel Cup I would be able to take part in additional competitions. It was to no extent an important competition, however, firstly I could run for running itself, secondly It was the next chance to run sprint distance (or sprint-alike distance). The Championships in 2015 are knocking at the door. 



 On the place of start of “scorelauf” were standing about 50 competitors, unfortunately I stood in the second line, which finally didn’t disturb me to take decent position in the first meters of the race. I lost some time, because of insecurity on the first point, and on choosing bad option on the second one. In this race, the key factor was to punch the first point on a high position, later the loss would get bigger. Even though, I punched it as 8th competitor, thanks to my smooth run, I was able to catch up with my loss. If I hadn’t hesitated on before the last point, I would have come first. In fact, I came third, which is not bad.



The final of this competition was a typical Micro-O, which I have never been good at. I punched some wrong point, which was easy to predict, so I got disqualified. I’m more worried about mistake on the point 9th, due to my tiredness, such things should be avoided. 



There are 10 months to the Polish Champs, which means about 30 sprints to run. It will be good though. It must be good!